sobota, 17 sierpnia 2013

23 ! + Przepraszam;)

* półtorej godziny później*
- To gdzie chcesz iść? – zapytał Piotrek.
- Wystarczy po prostu spacer w miłym towarzystwie.
- Moje Ci wystarczy.
- Ummm, oczywiście.
- Jutro zabieram Cię na kolację.
- Hoho, z jakiej to okazji ?
- Bez okazji, muszę dbać o relację z moją dziewczyną.
- Dobrze, dobrze – cieszyłam się w duchu, że tak dba o nasze relację.
Po krótkim spacerze wracaliśmy już do hotelu. Ja byłam zmęczona podróżą, a on treningiem. Jutro czekał mnie dzień pełen wrażeń.
***
Dzień pełen wrażeń to jedno, a dzień pełen zmartwień to drugie. Nie uważacie czasem, że jedno nie łączy się z drugim? Ja tak mam od pewnego momentu, cos jest na rzeczy. Piotrek zaczyna się dziwnie zachowywać przy mnie jest zbyt miły, tak jakby cos przyskrobał. No bo tylko faceci zachowują się tak jakby coś zrobili tylko wtedy gdy kupują Ci kwiaty prawie codziennie, mowią Ci jak bardzo Cię kochają nawet jak wyjdą na trening czy strasznie podlizują. Okej, rozumiem kocha mnie, ale nigdy wcześniej tak tego nie okazywał.
***
 (oczami Piotrka)
- Ej stary! Znowu z prywatnego dzwonili. – Piotrek z przerażeniem w oczach mówił do swojego brata.
- Załatw to w końcu z nim przecież jak to wyjdzie to, to będzie koniec między Wami, a tego byś nie chciał teraz.
- No pewnie, że bym nie chciał. On zobaczysz cos wywinie i będziemy wszyscy tego żałowali.
- Kto wywinie? Czego będziemy żałowali? – wtrącił Zengota.
- Niczego. – Piotrek uderzając o szafkę w szatni wybiegł z przebieralni.
- No mów stary, przecież się przyjaźnimy wszyscy.
- Znasz Kubę?
- Tego dobrego kumpla Piotrka?
- Tak tego. Więc.. On jest z dziewczyną, raczej był z nią. Dopóki Piotrek się z nią nie przespał i nie zrobił jej dziecka.
- hah, co kurwa?! – Grzesiu zrobił oczy wielkości pięciozłotówek.
- No to.. I on teraz mści się na Piotrku. A mianowicie chce zrobić coś Julce, po prostu chce, żeby to Julka za to zapłaciła, a nie Piotrek. Chce mu zniszczyć życie, a Ona nie może się teraz o tym dowiedzieć. W ogóle nie może tego wiedzieć.
- No, ale kiedy to się stało? – zapytał Zengota, nadal nie dowierzając.
- Pamiętasz jak cała grupka wyszliśmy na imprezę ? Ja, Ty, Piter, Darcy ?
- W Anglii ? PO meczu?!
- Tak.
- Chłopaki! Dalej idziemy na biegówki. – wtrącił trener.
- Dobra, potem pogadamy. Coś da się wymyślić.
(wracając do Julki)
- No dalej, lecimy!- krzyczałam stojąc przy drzwiach pensjonatu.
- No chwila!
- Ile można czekać, Ty jak Zengota normalnie. Umawiać się godzinę przed i tak bys nie zdążyła.
- Ha!ha!ha! Bardzo śmieszne.
- Krupówki ?
- Jak najbardziej.
Postanowiłam iść na małe zakupy i kupić parę pamiątek dla Warda, bo pewnie byłby zły, że nie przywiozłam mu nawet najmniejszej rzeczy. Czy każdy rudzielec tak ma? Zdecydowanie. Dla mamy i taty też coś wybiorę. Zdecydowanie zrobię sobie przerwę w górach i zapomnę o dotychczasowym życiu.
- Co myślisz o tym ?
- Świetnie w tym wyglądasz. Tez bym musiała coś wybrać na dzisiejszą kolację z Piotrkiem. Pomoż!- krzyczałam jej do ucha.
-  No okej, okej . Nie krzycz bo ludzie na nas patrzą jak na wariatki.
Już w pierwszym sklepie znalazłam idealny zestaw na zimowy wieczór, połączony ze słonecznym kolorem. Idealnie wszystko się komponowało.
- Ej Julka, a ty czasem nie przytyłaś?
- Żartujesz sobie?! –udawałam obrażoną i naprawdę przyjrzałam się swojemu brzuszkowi. Wyglądał z lekka odstająco.
- Ej Julka, a może te Twoje zawroty głowy i te wymioty to…?
- Nie, nie, nie, nie koncz nawet. Błagam …
- A wy już to robiliście nie?
- No tak, ale ja nie mogę być teraz w ciąży. Na pewno nie teraz.
- Chodź kupimy test w aptece i zrobisz go na spokojnie w pensjonacie. Jestem z Tobą.
- Dziękuję Ci.
Wychodząc ze sklepu udałyśmy się do apteki, następnie do mojego pokoju. Chłopaków i tak jeszcze nie było, ale przecież nie będę do niego pisać, to ja tu przyjechałam do niego i wiedziałam, że przygotowuję się do sezonu. Ja natomiast mile spędzałam czas z Magda. Wracając…. Udałam się do łazienki, Magda czekała na mnie w pokoju. Przeczytałam instrukcje bo nigdy wcześniej tego nie robiłam. Zrobiłam to co trzeba, zamknęłam oczy i bałam się spojrzeć na ten test…
- Magda, zobacz co tam jest ?! Powiedz tylko, ze nie to co myślałyśmy. – odsunęłam kreskę lub kreski palcem, a Magda spojrzała.
- Julka... – nie zdążyłam czegokolwiek powiedzieć.
- Nie! Ja nie mogę być w ciązy, nie teraz. Przecież to nie przejdzie. Ja mam maturę, Piotrek ma sezon, moja szkoła, moje plany, jego plany, jestem chora to nie przejdzie.
- Spokojnie, porozmawiasz z Piotrkiem i pój…?
- Co?! Czyś ty kompletnie zwariowała ?! Nie powiem mu na razie tego. Nie mogę, nie teraz…
-Ale musisz. Musisz iść do lekarza. Wiesz jakie zagrożenie jest teraz dla Ciebie i maluszka.
W tym momencie się rozpłakałam… To przecież przekreśli moje plany..
*wieczór*
Udałam się na kolację z Piotrkiem, mimo że nie miałam na to ochoty. Nie wiedziałam jak w ogóle mam się zebrac, żeby mu to powiedzieć. Stwierdziłam, że najlepiej będzie jeżeli powiem mu to w domu.
- Kochanie, coś się stało? – zapytał z troską.
- Nie, a dlaczego coś miałoby się stać? – w tym momencie poczułam wibrację telefonu, wydobywające się z tylnej kieszeni spodni.
- Moment.- normalnie jakby serce miało mi przestać zaraz bic.
- Kto to napisał?
- Halo, Julka. Ziemia do Ciebie!
- Przeczytaj.
Jak wrócisz do Leszna, czeka Cię niespodziankaJ R.”
- Kto to? – Piotrek doskonale wiedział kto to. To Robert.
-  Nie wiem  od kilku dni wydzwania do mnie nieznajomy numer. Jak Ciebie nie było, ktoś wybił szybę w naszym domu i wrzucił kamień z groźba.
- Słucham !? Jaką kartka? Czemu mi nie nie powiedziałaś.
- Jak miałam CI powiedzieć jak dopiero co wyjechałeś, nie chciała od razu do Ciebie dzwonić, żebys nie myslal sobie, ze nie umieim sama sobie poradzić. No nie wiem, coś typu „ Uważaj na Piotrusia” czy coś, nie pamiętam.
- Trzeba iśc na policje. – powiedział, ciężko przełykając ślinę.
- Daj spokój.
Piotrek przytulił mnie do siebie mocno. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Stwierdzilismy, że nie pojdziemy do restauracji. Po prostu spacer. Tylko JA I ON.


_____________________
Kochani bardzo Was przepraszam za tak długą przerwę. Nie miałam weny. Teraz już jest i powracam z pełną ilością przygód. Rozdziały będą dodawane regularnie co sobotę. Obiecuję !:)
PROSZĘ O KOMENTARZ TO DAJE MI DUŻO MOTYWACJI DO DALSZEGO PISANIA 
Jutro GP, jak myślicie kto stanie na „pudle” ?
Buźka!:)
-


piątek, 10 maja 2013

22!


PRZEPRASZAM! Za tak długą nieobecność, ale po pierwsze brak weny, po drugie brak czasu. Wszystko nadrabiam;)
W tym tygodniu jeszcze jeden rozdział już w zapasie jest!
Liczę na miłe komentarze;) Buźka!




Weszłam do domu, rozebrałam się i udałam się przed tv z książkami, niby miałam się uczyć, ale niebyt mi to wychodziło. Czekałam na Magdę, było już późno…
Nagle ktoś wybił szybę kamieniem w naszym pokoju gościnnym. Zamarłam……

Do kamienia była przyczepiona mała karteczka, na której pisało „Pilnuj swojego Piotrusia.”
Zamarłam, w tym momencie czułam jak „serce przestaje mi bić”, kto to był i czego chciał od mojego chłopaka, nie to jest niemożliwe, Julia obudź się! Powtarzałam sobie to co chwilę. Nie wiedziałam co teraz mam robić czy dzwonić do Piotrka… Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi, bałam się otworzyć. Podeszłam do drzwi i zobaczyłam na małej kamerce, że to Magda.
- No otwórz bo deszcz pada!
- Już, już otwieram – starałam się uspokoić, ale Magda to wyczuła.
- Coś się stało? Boli cię coś?
- Nie, wszystko jest w porządku.
- Chodźmy do salonu.
- Dobrze, dobrze.
- Chcesz coś do picia? – zaproponowałam.
- Chętnie, ale to zaraz. Mam coś dla Ciebie.
- Co?
- Usiądź.
Obie usiadłyśmy obok siebie, a ona wyciągnęłam telefon i pokazała mi sms-a od…….. Zengiego, że mamy obydwie przyjeżdżać.
- Ty mówisz serio, nie będziemy przeszkadzać?
- W czym?
- Oni trenują, my zakupy, oni na na narty, my z nimi. Jednym słowem będziemy z nimi, ale robiły co innego. No chodź, nie daj się prosić.
- No dobrze – mowę mi odjęło, a Piotrek wie, że przyjadę razem z Tobą?
- Nie, nie wie. Zrobimy mu niespodziankę.
- Okej.
- To rano wyjeżdżamy. Chodź pomożesz mi się spakować.
- Okej. – odpowiedziała po czym udałyśmy się do mojej sypialni i zaczęłyśmy mnie pakować. Nie odbyło się oczywiście bez śmiechów i różnych wybryków. Rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się tak do późna. Zapomniałam, bynajmniej próbowałam zapomnieć o tamtym incydencie.
*następnego dnia –wyjazd*
- Wezmę walizki do auta! – krzyczała Magda z przedpokoju.
- Dobra, ja wezmę jeszcze podręczne rzeczy do torebki i jedziemy.
- Czekam w aucie!
- Dobra!
Wzięłam jeszcze wszystkie moje leki, a muszę przyznać jest ich sporo, telefon, słuchawki i w drogę. Całą drogę niestety prowadziła Magda bo to ona miała prawo jazdy od roku.  
- niee zostaw mnie! Nie dotykaj mnie, rozumiesz.
- Zostaw mnie i Piotrka, jesteś stuknięty. Nie dotykaj mnie, jeśli on się dowie co ty wyprawiasz. Nie mów do mnie takim tonem. Nie dotykaj mnie to obrzydliwe! Ałaaaaa!
NIeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
- Julia, Julia,Julia! Obudź się.
- No, jestem, jestem co się dzieje? – szybko zerwałam się z siedzenia i przetarłam oczy.
- Krzyczałaś przez sen, że ktoś ma Cię zostawić i zaczęłaś płakać. Musiałam stanąć na poboczu bo nie wiedziałam co się dzieje.
- Zły sen, nic złego. Jedźmy dalej.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Daleko jeszcze?
- Już parę kilometrów.
*godzinę później*
- No to jesteśmy! – wyszłam z samochodu, prostując swoje ciało.
- Chłopaków chyba nie ma jeszcze.
- No chyba nie, zaraz powinni wrócić. – weszłyśmy do pensjonatu, w którym się zatrzymali.
- O cicho, ktoś idzie..- Magda i Ja zerwałyśmy się z miejsc.
- Julia? Magda? Co wy tu robicie? – zapytał zdziwiony Przemek.
- No przyjechałyśmy do Was, nie mów, że się nie cieszysz. Wiem, jak bardzo tęskniłeś.
- Bardzo, szwagierko. – przywitał nas przytulaskiem.
- A gdzie Piotrek? – zapytałam bo wszyscy weszli a jego jak nie było tak nie ma.
- I Zengota? – wtrąciła Magda.
- Zaraz przyjdą, karne biegi z trenerem mają.
- Haha, za co? – parsknęła śmiechem Magda.
- Obijali się dzisiaj cały dzień, cieloki. Tylko o jednym myślą – spojrzeliśmy wszyscy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
- A wy z czego się tak śmiejecie? -  wtrącił Pan Roman.
- Z Piotrka i Grzegorza.
- A no to pośmieje się z Wami, bo to co Oni dzisiaj wyprawiają to jakieś niepojęte jest. Dobrze, że przyjechałyście może coś z nimi zrobicie.
- Hahah, postaramy się.
- Wybaczcie żona dzwoni, sprawa wyższa.
         „Tak kochanie…..”
- Cały trener – westchnął starszy Pawlicki.
- Ej Magda, przecież my nie mamy pokoi jeszcze zarezerwowanych.
- No właśnie.
- Idźcie na górę, zaraz to załatwię i przyniosę Wam kluczyki.
*parę minut później*
- Macie pokój obok najlepszego seksiaka w tym hotelu – wskazał na siebie i objął dziwną pozycję.
- Hahahahahahaha, Przemek prima aprilis był w zeszłym roku.
- Nie mów, że się nie zgodzicie.
- Pewnie, jesteś, jesteś! O chyba idą nasze zguby.
- Ju-uuulia!?!?! – odezwał się Piotrek, przecierając oczy z niedowierzaniem.
- No tak we własnej osobie. Tu i teraz.
- No chodź tu – przywitał mnie pocałunkiem i mocnym przytulaskiem.
- Zengoty nie ma? – wtrąciła się Magda.
- Wiesz, robi sobie słodką sesyjkę przed hotelem na instagrama.
- Hahahaha, pójdę do niego.
- Okej.
- No chodź opowiadaj co u Ciebie? Jak tam? Wszystko okej?
- Kochanie, nie widziałeś mnie zaledwie jedną noc.
- No i o jedna noc za dużo. Tęskniłeś, wiem to. No powiedz, powiedz no! – szturchałam go moim ramieniem, robiąc dziwne uśmieszki.
- Bardzo – czule mnie pocałował.
- Nie będziemy Wam tu przeszkadzać?
- Coś ty, przynajmniej będę miał cię na oku.
- Nie jestem małą dziewczynką.
- Dla mnie zawsze będziesz moją, małą.
- Ouuuu, jak słodko.
- Idziemy na spacer?
- Ummmm, dobrze – odpowiedziałam ze zdziwieniem, nie wiedziałam, że po tej karze i o tej godzinie będzie chciał iść na spacer.
- Tylko się wykąpię i możemy iść.
* półtorej godziny później*
- To gdzie chcesz iść? – zapytał Piotrek.
- Wystarczy po prostu spacer w miłym towarzystwie.
- Moje Ci wystarczy.
- Ummm, oczywiście.
- Jutro zabieram Cię na kolację.
- Hoho, z jakiej to okazji ?
- Bez okazji, muszę dbać o relację z moją dziewczyną.
- Dobrze, dobrze – cieszyłam się w duchu, że tak dba o nasze relację.
Po krótkim spacerze wracaliśmy już do hotelu. Ja byłam zmęczona podróżą, a on treningiem. Jutro czekał mnie dzień pełen wrażeń.



niedziela, 7 kwietnia 2013

21!


Moi drodzy! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale albo byłam chora i nie miałam sil nic dodać albo miałam zbyt dużo nauki. Obiecuję, że następny rozdział będzie w piątek i sobotę. Dziękuję za komentarze i oglądalność. Buziaki!;)


Wczorajszy dzień u rodziców Piotrka i Przemka spędziliśmy bardzo miło. Było bardzo dużo śmiechu, zabawy i no oczywiście opowiadanie wersji Przemka jak było na parapetówce, oczywiście jak się upił to nie powiedział tego, ale to tak na marginesie.  Już dziś miałam dostać chemię, musiałam jechać do szpitala na parę godzin, towarzyszył mi oczywiście Piotrek. Nie chciałam, żeby rodzice jechali wolałam ten ostatni dzień spędzić z nim, ponieważ jutro jechał już na obóz. Gdzie nie będzie jego aż tydzień, nie wiem jak to wytrzymam.

- To co jedziemy? – zapytał Piotrek.
-Jeśli musimy.
- Nie marudź mi tu.
- Oczywiście Panie Kapitanie! – zażartowałam.
Dojechaliśmy na parking przed szpitalem, wysiadłam z auta zatrzaskując drzwi i udaliśmy się na sale gdzie miałam dostać chemie.
- Dzień Doberek! – żartował doktor.
- Dzień Dobry, a Panu jak zawsze się trzymają żarty.
- Pewnie, uwielbiam czasem sobie pożartować.
- Dobra siadaj, tam. – pokazał palcem na łóżko szpitalne. – Zaraz przyjdzie pielegniarka –dodał.
-Dobrze, dobrze. Piotrek?- nie pewnie zapytałam mojego chłopaka.
- Tak?
- Jesteś pewien, że chcesz tu ze mną być. Mogą tu być nieprzewidziane skutki.
- Pewnie, że chcę!
Lekarze podłączyli mi chemię godzina, dwie, trzy.
- No i ostatnie kropelki! – powiedziałam.
Godzina, dwie, trzy … Nawet dobrze zniosłam to, oprócz paru wymiotów. Byłam bardzo zmęczona.
Z Piotrkiem postanowiliśmy pojechać do domu i go spakować.

*godzinę później* 

- Hahhahaha, Piotrek nie rzucaj tymi ubraniami !
- No ty jesteś głupia jakaś. Jak ja tego nie wezmę ze sobą!
- No ty debilu, w tym Ci będzie cieplej.
- No ty chyba nie normalna, jak to było modne przed dinozaurami.
- I dogadaj się tu z takim – powiedziałam  głośno, unosząc obie ręce w powietrze.
- C-c-co ty powiedziałaś?  - chyba udawał, że tego nie słyszał.
- A nic, nic.
Oczywiście jak zawsze mogłam się tego spodziewać, zaczął mnie łaskotać, a ja musiałam po całym domu uciekać.
- Piotrek, błagam! Puść mnie!
- Co będę z tego miał ? – złowieszczo  spojrzał na mnie.
- Cokolwiek chcesz, puść!!!!
- Okej, wymyśle coś jeszcze dzisiaj!
- Dobra, dobra! Puść mnie! – po czym pocałował mnie w usta.
- Idę do kuchni, po wodę.
- Okej, będę w sypialni.
Poszłam do kuchni, praktycznie było już ciemno, więc chciałam zasłonić rolety.. Jedna rzecz przykuła moją uwagę ktoś się ruszał w naszym ogrodzie. Wpatrywałam się dość długo w to miejsce.
- Piotrek !!!! – krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam.. zamarłam.
- Co się dzieje?
- Chodź szybko!!!
- Co jest? – zapytał ze zdziwieniem, że go tak szybko wolałam.
- Patrz! Tam! – wskazywałam palcem w to miejsce.
- Ale tam kochanie nic nie ma. – objął mnie jedną ręką w tali.
- Tam coś stało, ruszało się. Naprawdę!
- Kochanie, jesteś zmęczona. Wydawało Ci się. – powiedział, po czym pocałował mnie w policzek.
- Być może.
- Chodźmy się pakować. – powiedział.
Coś dziwne to było, ale to może rzeczywiście tylko zmęczenie, zwidy na pewno!
Dzień już minął bardzo szybko, nawet się nie obejrzałam już była bardzo późna pora.
Poszłam szybko pod prysznic, ciepłe krople wody spływały mi po ciele. Czasem jeden ciepły prysznic, a pozwala zapomnieć o otaczających ludzi problemach.
*w tym samym czasie- Piotrek*
-No kurde, mówię Ci Przemek!
- To był On, nie wiem jak i skąd się tu wziął. – byłem zdenerwowany.
- No widziała kogoś w ogrodzie.
- Stary, nas nie będzie przez tydzień. Dobrze, wiesz w jakim ona jest stanie.
- Dobra, rano będę. Spróbuje ja namówić, żeby pojechała na tydzień do rodziców.
Nie będzie mnie przez tydzień, nie wiadomo co ten idiota zrobi….

*Julia*
Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam do pokoju po piżamę. Zauważyłam, że Piotrek siedzi na fejsie i patrzy na zdjęcia jakiegoś nie znanego mi człowieka.
- Ej, kochanie kto to? – zapytał.
- Nie, nikt… Kolega. – energicznie zamknął laptopa.
- Ummmm, okej – odpowiedziałam, mrucząc pod nosem.
Podeszłam do szafy, wybierając ciuchy, w których będę spała, poczułam ręce na mojej talii i ciepło na szyi, odwróciłam się po czym namiętnie go pocałowałam.
- Nie będzie Ciebie przez tydzień, będę tęsknić – powiedziałam szeptem do ucha.
- Ja tez, nawet nie wiesz jak bardzo. Słuchaj kochanie, a może byś pojechała do swoich rodziców?
- Dlaczego miałabym tam jechać? Przecież jestem dorosła, mogę spędzić dni w domu. Pouczę się do matury.
- No, ale wiesz tam będę rodzice i gdyby coś się działo to będą.
- Nie widzę takiej potrzeby, nie jestem jakoś katastroficznie chora. Zrozumiecie to kiedyś! – uniosłam dość głośno głos, po czym wyszłam z pokoju wracając z powrotem do łazienki.
- Kochanie, przepraszam nie chciałem, przepraszam – Piotrek, stał za drzwiami i pukał cały czas, nei mogłam patrzeć jak się smuci, tak mi go było żal, że zrezygnowałam i otworzyłam.
- Nie chciałem, przepraszam. Chciałem, żebyś była bezpieczna.
- To ja przepraszam. Wiem i doceniam to, ale nic mi nie będzie. Kocham Cię, wiesz o tym prawda?
- Wiem głupcze.

*następnego dnia-rano*

- Kochanie, wstawaj!
- Hmmmm, zaraz. Która godzina?
- Zaraz jadę, chłopaki już są na dole.
- Co?!?!?! – energicznie wstałam z łóżka i popatrzyłam na zegarek.
- Piotrek ! Uduszę Cię! Jedziesz dopiero za dwie godziny.
- hihihihi – śmiał się cicho zza drzwi. – Ale robisz bardzo dobre tosty –dodał.
- Wybaczam!
- Cieszę się!
- Łazienka moja !
- Moja!
- Nie, moja! – oboje krzyczeliśmy, ścigając się kto pierwszy dotrze do drzwi łazienki.
- Haha, moja.
- Byliśmy równo. Oznacza to, że razem się myjemy.
- Dobra.
Hahaha, oczywiście nasze wspólne mycie wyglądało tak, że gdy ja myłam zęby to on brudził mnie pastą i chcąc nie chcąc byłam cała brudna od pasty na twarzy.
- Pawlicki!!!! Ostatni raz jesteśmy wspólnie w łazience!
- A co jeśli… - musnął moje usta.
- Nie przekonasz mnie buziaczkiem.
- Tez Cię kocham, bardzo – lekko o odepchnęłam i udałam się do kuchni.
*godzinę później*
Piotrek odwiózł mnie do mojej mamy i taty. Stwierdziłam, że noc spędzę u rodziców, żeby Piotrek się tak nie martwił.
- Dobra, dobra gołąbeczki.
- Muszę iść już..
- No idź, idź.
- Co mnie wyganiasz?!?! Pffff, ranisz mnie.
- Hahaha – przyciągnęłam go do siebie i namiętnie pocałowałam.
- Mmmm. Kocham Cię!
- Ja Ciebie też. Dzwoń codziennie.
- Będę, obiecuję.
Resztę dnia spędziłam rodzinnie, oglądaliśmy filmy, śmialiśmy się jak zawsze, graliśmy w gry co mnie bardzo zdziwiło. Wieczorem natomiast udaliśmy się na spacer po mieście….
- Bardzo tu ładnie – powiedział tata.
- Też mi się tak wydaje, żołnierzu!
- Marsz do przodu!
-Tak jest! – dałam znak jako prawdziwy żołnierz unosząc dwa palce ku górze.
Gdy wróciliśmy do domu poszłam się wykąpać i położyłam się, zasypiając poczułam wibrację dobiegające z mojego telefonu. Jeden od Magdy drugi od Piotrka.
Piotrek:
Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Ja już padam, a to dopiero pierwszy dzień. Kocham Cię i dobranoc. Jutro się odezwę.
Ja:
Wszystko w porządku, jutro jadę do domu. Trzymaj się! Kocham!
Następny był od Magdy, że jutro wpadnie na noc. Ucieszyłam się, przynajmniej nie będę sama
*tymczasem u Piotrka*
- Nie wiem, Magda do niej przyjeżdża.
- Nic nie będzie, debilu! Jak ten człowiek już o tobie zapomniał – odpowiedział Przemo.
- No oby. Stary chodźmy spać już.
-Dobra idę do siebie, narka.
- Narka.
Długo się wierciłem nie mogąc zasnąć… Dopiero nad ranem zasnąłem.
*Julia*

To dziś przyjeżdża Kasia, nie mogę się doczekać, zaraz tata odwozi mnie do domu. Cisza i spokój to co kocham!
- Tato! Czekam na dole.
- Dobre, córeczko!
- Pamiętaj, gdyby coś się stało to dzwoń z tatą będzie szybko u Ciebie – przytuliła mnie bardzo mocno mama.
- Dobrze, będę pamiętać.
- Jedziemy? – zapytał tata.
- Tak, oczywiście –grzecznie odpowiedziałam, wsiadając do samochodu i zatrzaskując drzwi.
- Powiedz mi córciu, co tam u Ciebie?
- Dobrze, dobrze tato. Pytasz już po raz setny.
Droga do domu nie była z byt daleka, parę kilometrów i byliśmy na miejscu.
- Dziękuję za podwiezienie – przytuliłam tatę i udałam się do domu.
- Nie ma za co –krzyczał z auta.
Weszłam do domu, rozebrałam się i udałam się przed tv z książkami, niby miałam się uczyć, ale niebyt mi to wychodziło. Czekałam na Magdę, było już późno…
Nagle ktoś wybił szybę kamieniem w naszym pokoju gościnnym. Zamarłam……


niedziela, 24 marca 2013

20!


Macie kolejny rozdział! Dziękuję za tyle wyświetleń i komentarzy.  Mam pomysł na kolejny rozdział!
15 = nowy rozdział. Buziaki!;)

Tak też myślałam Przemo zajął się wszystkim za nas i tak jakby urządził za nas parapetówę, ale co tam niech chłopak się cieszy, może to mu wyjdzie.
- Jak to o 20? –krzyczałam przez telefon do niego.
- Czy ty to słyszysz, Piotrek?  - mówiłam jednocześnie do braci.
- No i co?  - zrobił to za nas, kochanie.
- Ahhhmm, czyli mam rozumieć, że wszystko ty gotujesz i kupujesz, taak?
- Ale jak to ?! To jest wasze nie moje. – od razu jego głos zmienił się.
- Dobra, dobra przyjedź, pojedziemy na zakupy.
- Dobra, będę za godzinę.
- Jak to na zakupy, czemu ja musze być winny?! NIeeee, mamo! –krzyczał Piotrek, unosząc ręce do góry jakby kogoś miał tam ujrzeć.
- Spokojnie, parę godzin, ze dwie może trzy. – uśmiechnęłam się zabójczo do niego.
- Może dwie, ewentualnie siedem. – mruczał pod nosem idąc na kanapę do salonu.
- Udam, że tego nie słyszałam.
Poszłam do naszej sypialni, otworzyłam szafę i stałam tam chyba z 15 minut i jak zawsze marudziłam, że nie mam co ubrać. Jest zimna, mroźna zimna, zimna zima. Ughhh-.- Nie lubię tego! Zdecydowanie nienawidzę! Na szczęście wygrzebałam jakieś ciuchy i ubrałam się, włosy spięłam w kucyka jakoś specjalnie się nie malowałam, pomalowałam tylko rzęsy i lekko powieki. Przecież jadę na zakupy, a nie na pokaz mody.
- Jedziemy? – zapytał Piotrka, który wylegiwał się na kanapie.
- Już jesteś gotowa? To twój nowy rekord, zdecydowanie!
- Ha Ha Ha, bardzo śmieszne. – oberwał w ramię za te słowa, których później żałował.
- Auć, teraz mnie tu boli. Tu, tu. Czekam na przeprosiny. – zrobił słodką minę szczeniaczka.
Nie miałam innego wyjść, musiałam go pocałować. Mi to pasowało, jemu chyba też. Niestety Przemek w naszym domu czuł się jak u siebie.
- Puka się chyba albo obok drzwi jest taki mały kwadracik i jego się wdusza. – powiedziałam do niego z lekkim grymasem na twarzy.
- To jest dzwonek! – odpowiedział zadowolony jakby Amerykę odkrył.
- Brawo!
*parę godzin później*
Na zakupach jakoś nie było z nimi problemu, byli grzeczni co jest bardzo, bardzo, bardzo dziwne. W domu przyrządziliśmy sałatki, zamówiliśmy pizze i różne przekąski był również alkohol bo przecież parapetówa bez alkoholu to nie parapetówka.
- Gdzie oni wszyscy są ? – zapytał lekko poddenerwowana.
- Zaraz będą. Wiesz dobrze, że wejdą punktualnie.
Na zegarku była pokazana równo godzina 20!
- No i masz! – krzyknął Przemo.
- No widzę, widzę.
Gdy zobaczyłam ich wszystkich na mojej twarzy pokazał się wielki rogal.
- Jak tu ładnie.
- No, ale się urządziliście.
Wtedy słyszałam tylko takie słowa.
- Jakie piękne! Jak to zrobiłaś? Nie było trzeba.
- Było, było. Cieszę się, że Ci się podoba.
Od Magic’a, Kasi, Zosi, Duzersa, Zengiego, jakiejś dziewczyny,Ward’a, Przemka dostaliśmy z Piotrkiem duży obraz gdzie jesteśmy wszyscy razem zdjęcie było robione w Turcji. Było prześliczne.
- No to siadajcie! Rozgośćcie się !
- Oj widzę Pani domu rządzi. – powiedział głośno Zengota.
- A jak, teraz tu mam przerąbane. – zażartował młodszy z braci.
- No tak, tak i kto to mówi. Mówi to ten, który tak ładnie się podlizywał niedawno i sprzątał cały dom.
- On sprzątał?! Jak ze mną mieszkał to nawet skarpetek nie posprzątał. – zaśmial się Przemo.
- Dobra, nie oczerniaj mnie już tak! – wkurzył się Piotrek.
- Kochanie nie denerwuj się ! – po czym go pocałowałam.
Wszyscy się świetnie bawili, jedzenie przygotowane przez nas również im spakowało.
- Zengi! – krzyczałam przeciskając się !
- No hej ślicznoto. – odpowiedział jak zawsze z uśmiechem, czy on w ogóle mu kiedyś schodził z twarzy?
- Nie pochwaliłeś się. No, no, no.
- A no tak zapomniałem. To jest Magd. Magda poznaj Julię. Moją przyjaciółkę.
- Hahah, Zengi. Cześć miło mi Cię poznać, Grzesiek dużo o tobie mówił.
- Oooo, coś nowego. Mi również poznać kogoś bliżej z jego otoczenia.
- To ja Was zostawię. – powiedział Grzegorz i odszedł.
- Ładny dom i ogólnie fajna z Was para. Jak tu jechaliśmy wszyscy mówili o Was.
- Heh. – lekko się zawstydziłam co oni o nas mówią? – Dziękuję. A długo znacie się z Grzesiem ?
- No tak będzie z trzy miesiące.
- Bardzo się cieszę, że w końcu temu chłopczynie poszczęściła się jakaś fajna dziewczyna, która nie leci tylko na karierę, kasę i znajomości.
- Milo mi to słyszeć i na pewno tak nie jest. – uśmiechnęła się lekko dziewczyna.
- Zostawię Cię na chwile, baw się dobrze.
Powiem, że jak na pierwsze wrażenie jest fajną dziewczyną. Miała długie brązowe włosy, niebieskie oczy. Powiem, że Grzesio ma gust!
Zengi bawił się jak zawsze za Dj to i za barmana, robił IM kolorowe drinki. Magic z Przemkiem  i Piotrkiem tańczyli, DuZers i Zośia chyba się pogodzili, nie ogarniam ich.
- Ej kochani idziemy do klubu! – krzyczał Ward, wchodząc na stół.
- O tej godzinie, przecież jest już około drugiej.
- No i co ? Boisz się, mała. – ostatnie zaakcentował Ward.
- Nie! Idziemy.
- Na pewno chcesz iść? – objął mnie w pasie Piotrek i zapytał.
- No pewnie. – odpowiedział i czule pocałowałam go w usta.
* następnego dnia*
Obudziły mnie jęki chłopaków, którzy wczoraj byli nawaleni w trzy dupy.
- Julia! Błaa-ggggg-am! – jęczał Janowski.
- Chodź, ale nie budź ich, niech śpią i nacieszę się chwilą puki reszta nie jęczy.
Poszłam z Janowskim do kuchni, podałam mu tabletkę, którą od razu popił.
- Powiem Ci, że takiej parapetówy jeszcze nigdy nie miałem! – mówił cicho.
- Dzięki! – specjalnie krzyczałam.
- Nie krzycz, nie zabijaj ludzi.
- Ała, moja głowa.
- No wiedziałam, wiedziałam! Tu macie tabletki, tam jest woda. – wskazałam palce na blat kuchenny.
Poszłam do naszej sypialni, Piotrek jeszcze spał. Położyłam się obok niego i mocno przytuliłam.
- Co ja bym bez Ciebie zrobiła. – mówiłam sama do siebie, po cichu.
Faktycznie, co ja bym bez niego zrobiła?
- Hej, kochanie. – powiedział do mnie, po czym mnie pocałował.
- Po prostu bardzo Cię kocham.
- No ja Ciebie też. Uła! Tak to mogę się budzić codziennie.
- Reszta jak się czuję?
- Nie pytaj, pożerają tabletki.
- Serio? A dla mnie?!
Szybko wyskoczył z łózka i w tych swoich bokserkach kolorowych pobiegł do kuchni, po czym zaraz wrócił.
- Starczyło?
- Nie. – zrobił smutna minę.
- Masz. Wiedziałam, że też będziesz tego potrzebował.
- Ty złośliwa babo! Musiałem zbiec piętro niżej , a ty sobie je tu trzymałaś.
- Taka mała kara.
- Mała ? To ja Ci teraz pokażę Co to jest mała kara.
No i skończyło się to dla mnie nieszczęśliwie.
 Ałaaaaaaaaaa! Piotrek nie łaskocz! Błagam! Nie! Zostaw mnie! Hahahahaha. Ty debilu!
- Nie żyjesz! – powiedział mu do ucha.
Sekunda, a już go w łóżku nie było, uciekał po całym domu. Gdzie go znalazłam w pokoju gdzie spał Przemek.
- No tak, braterska miłość. Jakie to…. Obrzydliwe. – lekko się uśmiechnęłam.
Wbiegłam im do łóżka i zrobiliśmy bitwę na poduszki.
Oczywiście kto wygrał? JA!!! Złowieszczo się uśmiechnęłam.
Zeszliśmy do salonu. Wszyscy chłopacy oprócz Przemka i Piotrka robili śniadanie, pomogłam im.
- Ej debile, kiedy macie obóz? – zapytał Magic.
- Zaraz, buraku! – odpowiedział Zengi.
- Hahaha, Mrrrrr. – odpowiedział Janowski.
- Nie, no a tak serio?
- W przyszłym tygodniu, a ty?
- Za dwa tygodnie.
Wszyscy zjedliśmy śniadanie, śniadanie o godzinie 16, ale co tam.
Później wszyscy zebrali się do domu.
My z Piotrkiem pojechaliśmy w odwiedziny do jego rodziców, gdzie nie odbyło się bez wywiadu jak tam impreza, kto to nagłośnił? Przemo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


niedziela, 17 marca 2013

19!

Przepraszam za taką długo przerwę, ale zastanawiałam się nad tym czy pisać coś jeszcze dalej. Bo mam takie wrażenie, że niektórzy wchodząc na tego bloga mają ochotę zareklamować swojego, ze w ogóle nie ma tu stałych czytelników, ale to tylko moje przypuszczenie i mam nadzieję, że się mylę. Łapcie kolejny!
15 komentarzy = nowy rozdział. 
Niedługo liga się zaczyna, z kim jedzie pierwszy mecz Wasza drużyna?
Moja ma wyjazd do Gorzowa;) BUZIAKI!;>


- Jestem! - weszłam, krzycząc do rodziców.
- A Piotrka nie ma z Tobą? - widząc zdziwienie rodziców, wybuchnęłam śmiechem.
- Hahah, teraz już nie.
- A to w takim razie nie powiemy Ci co to za niespodzianka.
- No mamo, proszę. - mówiłam, błagalnym głosem.
- Nie ma mowy.
- Dajcie mi 5 minut. - wbiegłam szybko po schodach do swojego pokoju.
Wykręciłam numer do Piotrka i nacisnełam zieloną słuchawkę. Dziwne, że po drugim sygnale odebrał.
- Co się stało? - czułam to jego przerażenie w głosie.
-Człowieku, czy zawsze jak dzwonie musi się coś dziać?
- No nie. Przepraszam.
- To co teraz robisz , możesz przyjechać ? Proszę? - tak dlugo przeciągałam to słowo, aż się zgodził.
- Czyli jednak coś się stało?
- Hahahah, no z jednej strony tak. Rodzice mają dla mnie niespodziankę, ale nie chcą mi powiedzieć co to bo Ciebie nie ma.
- No dobra, za 10 minut będę.
- Dziękuję, pa.
- No, pa,pa.

Schodząc do salonu rodziców, weszłam jeszcze do kuchni po coś do picia.
- Kochanie wiesz, że nie możesz się przemęczać?
- Mamo, nie mów do mnie jakbym miała zaraz umrzeć. Czuję się zdrowa. Jest mi okej.
- No dobrze,dobrze. Martwię się o Ciebie.
- Nie masz o co się martwić.

*parę minut później*
- No nareszcie. - rzuciłam mu się na szyję i przywitałam buziakiem w policzek.
- Co to za nagła sprawa?
- No nie wiem, chodź. - pociągnęłam go za rękę do salonu.
- Mamo, tato. Jesteśmy, macie swojego Piotrka.
- A więc, pomyśleliśmy z mamą, że.
- Że?
- Że... Ubierajcie się jedziemy.
- No, ale dokąd?
- Przecież późno jest.
- Niedaleko. - odpowiedział tata.
Spojrzałam na Piotrka ten zrobił wielkie oczy.
- Mamo, długo jeszcze?
- Nie, chwilkę.
Wjechaliśmy do jakiegoś lasu, w środku lasu stał dom, ogromny dom jak go zobaczyłam mowę mi odebrało. Las, basen, cisza?- powtarzałam sobie to w myśli.
Chwyciłam Piotrka za rękę i wyszliśmy z auta.
- Córeczko, z okazji zbliżających się twoich 18 urodzin, chcielibyśmy z mamą dać tobie, a raczej Wam ten dom.
- Ale jak wy go? - oczy miałam wielkości pięciozłotówek.
Z drugiej strony domku wyszli rodzice Piotrka.
- A wy co tutaj robicie? - zapytał Piotrek.
- Już powiedzieliście ?- zapytała mama Pawlickich.
- Co powiedzieliście? - nie wiedziałam o co chodzi.
- Ten dom, razem z rodzicami Piotrka kupiliśmy dla Was i przyszłości Waszych dzieci?
- Hahahaha, dzieci. hahaha usmiałam się do łez.
- No co?
- Chcę mieć KIEDYŚ wnuki. - przedostatnie słowa wypowiedziała bardzo głośno.
- Dobra, nie. Teraz już tak na prawdę. To, że urodziny masz dopiero za dwa miesiące, nie mogliśmy już wytrzymać i o to on. Tadammmmmmmmmmm!- krzyknął tata.
- Jejku, dziekuję Wam wszystkim.
- Ekhhheemm, Dziękujemy. - chrząknął Piotrek.
- Tak właśnie dziękujemy. - poprawiłam się.
Podziękowaliśmy moim i Piotrka rodzicom i udaliśmy się na "zwiedzanie tego domu". Miał on trochę pomieszczeń, trochę? Trochę niż więcej.
- Uhuhuhu, wyczuwam bibę. - krzyknął Przemo.
Po chwili dostał przez ramie od mamy.
- Ja ci dam bibe! - po usłyszeniu tych słów, wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

Po paru godzinach wróciliśmy do domu, wszyscy. Ponieważ z urządzeniem wnętrza domu, musieliśmy poradzić sobie sami. Piotrek już został u nas, wraz ze swoim rodzicami. Przemo gdzieś pojechał bo dostał ważny telefon. Piotrek pytał o co chodzi, ale nic nie chciał powiedzieć, powiedział, że dowiemy się w swoim czasie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i udałam się do swojego pokoju. Piotrek uczynił to samo. Reszta? Reszta świetnie bawiła się w salonie.


Film mi się lekko urwał i obudziłam się w szpitalu.
- Budzi się, budzi! Ciiiii. - uciszała wszystkich moja mama.
- Dziewczyno nie możesz się tak przemęczać, wiem, że masz duzo energii w sobie, jeszcze będziesz miała na to czas. Nie teraz. Bo się wykończysz.

*kilka dni później*
Mój stan zdrowia się pogorszył, po czym musiałam zostać na parę dni dłużej w szpitalu niż wszyscy przypuszczali. O dziwo, nie było u niej Piotrka i Przemka. Martwiłam się trochę, co się dzieje. Później wszystko było już wyjaśnione.
Piotrek odebrał mnie ze szpitala, wsadził w auto i zawiązał oczy opaską.
- Piotrek! Zaczynam się bać.
- Nie masz czego. - po czym lekko cmoknął mnie w czółko.
Wprowadził mnie do domu, ściągnął opaskę, a ja ? Ja zaniemówiłam. Dom był przepięknie urządzony. Ściany zamiast ponurego białego koloru, przybrały farbę bordową, niebieską, fioletową zależy w jakim pokoju. Nasza sypialnia oczywiście miała kolor bordowy. Na środku stało wielkie łóżko, lekkie przewiewne  jasno białe, takie śnieżne firany , które lekko powiewały. Widok z balkonu był nieziemski.
- Podoba Ci się? - mój chłopak objął mnie w pasie i lekko zaczął całować po szyi.
- Sam to zrobiłeś? Bo już się bałam, że zmieniłeś zdanie, co do zamieszkania razem.
- Miałem fachową pomoc. Coś ty! Zwariowałaś. Nie mógłbym wytrzymać bez ciebie.
- O, jak milo.
Odwzajemniłam ten pocałunek.
Resztę dnia, spędziliśmy podobnie jak wyżej. Lubię zdecydowanie takie dni!

czwartek, 7 marca 2013

18!

PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGO NIEOBECNOŚĆ ! MACIE KOLEJNY ROZDZIAŁ ;) 
15 KOMENTARZY KOLEJNY ROZDZIAŁ.  ( nie miałam weny, natomiast już ją mam na najbliższe kilka rozdziałów..) BUZIAKI!;)
________________________________________________________________________

Kogo zobaczyłam? Człowieka, którego kocham bardzo mocno, kiedyś był mi daleki, natomiast teraz? Teraz to jest moim najukochańszym tatą, którego brakowało mi przez wiele lat.
                                                                      ***
- Tato ? - wydukałam ze swoim zaschniętych ust.
- Tak, to ja córeczko.
Posłałam mu lekki uśmiech, który odwzajemnił. Jeszcze rozmowy nie były tak pełne jak powinny, wiem, że jesteśmy na dobrej drodze ku temu!
- Jak się czujesz? -  było widać, że coś go gryzie, zapytał tak speszony.
- Dobrze, to znaczy bywało lepiej. Spokojnie, nie umieram na razie!
- Nawet sobie nie żartuj.
- Tato, wszyscy mi to mówią. Wiem, że mam dla kogo być, żyć i żyć teraźniejszością a nie przyszłością, co będzie to będzie, ale później.
- Nie lubię jak tak mówisz. - poklepał mnie po ramieniu.
- Wiem, wiem. Dziękuję, że przyjechałeś z mamą.
- Jak mogłoby być inaczej, jesteś naszą córką.
- A jak się układa pomiędzy wami ?
- Jest dobrze. Zobacz mówi ci to stary ojciec.
- Nie tak stary. - oboje w tym momencie wybuchnęliśmy śmiechem.
Rozmowę przerwał nam Piotrek, no bo kto inny? Tylko ten debil wie, kiedy i gdzie wejść i coś przerwać.
- Witaaaaaaaaaaaaam! - wszedł krzycząc, ale gdy zobaczył tatę od razu się uciszył.
- Dzień Dobry Panu! - grzecznie się przywitał. Szczerze mówiąc nie widziałam go jeszcze tak speszonego.
- Hej, hej. - przywitałam go buziakiem w policzek. - Nie bój się. - dodałam mu "otuchy".
- Tato, Piotrek. - moja twarzy zamieniła się w kamień, zrobiłam się blada.
- Co się stało?
- Hahahahah, nic. Poznajcie się.
- Tato to jest mój chłopak Piotrek.
- Piotrek poznaj mojego tatę.
Mężczyźni podali sobie ręce.
- Miło mi Cię poznać, szkoda tylko, że moja córka przedstawia mi swojego chłopaka w takich okolicznościach.
- Heh, mi też jest przykro. - spojrzeli na mnie i zrobili minę szczeniaczka.
- Dzień Dobry! A Panienka jeszcze tutaj ? - zdziwiłam się, gdy doktor wszedł i do mnie powiedział te słowa.
- No a gdzie mam być?
- No do domu jedziesz.
- Serio ?
- Tak, serio. Tylko słuchaj co Ci teraz powiem.  Masz się oszczędzać, brać regularnie leki, przyjeżdżać co dwa tygodnie, gdyby się coś działo jedziesz tutaj. Twój chłopak wszystko wie. - podał mi listę zadań, których musiałam przestrzegać.
- Panie Doktorze, jak mój chłopak to wie to tak musi być. - wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.


* parę godzin później *
Rodzice pojechali do znajomych, powiedziałam im, że mogą jechać gdyby coś to zadzwonię. Chciałam trochę spędzić czasu z moim chłopakiem. Gdy dojechaliśmy do domu, Piotrek kazał mi wejść do domu on pod pretekstem poszukania telefonu w aucie tam został i odczekał parę minut.
Od kluczając drzwi, napotkałam się na płatki róż, miałam podążać za nimi i zbierać "wskazówki", były one porozsypywane po całym domu, gdzie doprowadziły mnie one do mojego pokoju. Teoretycznie mojego, w praktyce był on nasz. Były tam jego rzeczy jak i moje, tak samo było u niego w domu. Usiadłam na łóżku, na której była jasna biała pościel z czerwonymi płatkami róż. Do pokoju wszedł Piotrek
Momentalnie rzuciłam mu się na szyję i obdarowałam pocałunkiem, który odwzajemnił.
- Dziękuję! Wiedziałeś, że nie chce hucznej imprezy!
- Czytam w twoich myślach.
- To już jest potwierdzone.
- Od dzieciństwa.
- Kocham Cię.
- Ja bardziej.
- Nie, ja.
Nasze przedrzeźnianie nie miało końca. Byłam zmęczona, nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się na ramieniu Piotrka, pewnie było mu niewygodnie.  Nie chciałam go budzić, dlatego nie wstawałam z łóżka aby zrobić śniadanie, nie byłam jeszcze głodna. Słodko spał, nie wiem czemu, ale uśmiechał się przez sen i coś mamrotał. Po godzinie leżenia miałam już dosyć musiałam go obudzić.
- Ej, Piotrek wstawaj ! - byłam jeszcze spokojna.
- Jeszcze chwilunia. - przewracał się z boku na bok.
- Wstawaj! - wydarłam mu się prosto do ucha, tak mocno, że spadł z łóżka.
- Ała, ty morderyczyni, zdrajca, oszukista! - poleciały wyzwiska ze złym szykiem językowym, ale co tam.
- Oszukista?! hahahahahha.
- Też Cię kocham, daj mi buzi. - wystawiał tak słodko usta.
- Hahaha, za co ?
- Za to, że po prostu jestem tu, z tobą. - zaczał wskazywać palcem.
- Haha. Jesteś chory!
- Wiem. Przykre to strasznie, nie?
- Bardzo.
Poczułam jego oddech na mojej szyi, następnie ta chwila nie trwała długo , ponieważ przeniosło się to na usta, ten pocałunek zresztą jak zawsze odwzajemniłam.
- Chodź na śniadanie.
- Nie jestem głodna.
- Jak to nie jesteś głodna? - zapytał ze zdziwieniem.
- Musisz jeść. - bardzo mocno mi to oznajmił.
- Dobra, dobra. Robimy pizze?
- Na śniadanie?! - lekkie zdziwko z jego strony.
-  Panna Julia, na śniadanie pizze? A kto parę miesięcy wcześniej odżywiał się zdrowo. hahahahahahahahha.
- Kotku, nie chcę cię martwić, ale jest godzina 13 w południe. Twój sezon się skończył, jest zimno i chce pizze, a potem na sanki!
- Jak sobie życzysz, zadzwonić po resztę.
- No raczej, z Tobą to ja nie wytrzymam całego dnia. - pocałowałam go w czubek noska.

*dwie godziny później*
Robienie pizzy było złym pomysłem, nikt nie chciał wiedzieć jak wyglądała moja kuchnia. Cieszę się, że rodziców nie było w domu bo chyba by się przeżegnali. Ściany były no prawie całe od mąki, moja twarz?! Bez komentarza, tak samo Piotrka. Poszłam się wykąpać w tym czasie, gdy Piotrek ogarniał kuchnię i resztę. ubrałam się uczesałam włosy i zeszłam na dół. Wymieniliśmy się rolami.
Ja natomiast musiałam wyciągnąć pizze i poczekać na mojego chłopaka. Lekko mi się zakręciło w głowie i usiadłam, wzięłam leki. Zdążyłam się otrząsnąć zanim on wróci. Zjedliśmy pizze i pojechaliśmy w umówione miejsce z przyjaciółmi.
Dojechaliśmy na jakieś miejsce za lasem, była tam wielka górka. Wszyscy jak dzieci się cieszyliśmy, było dużo aniołków czy tam diabełków na śniegu, sporo zjeżdżania. Zrobiliśmy kulig taki mini. Przemo prowadził auto, a Magic Kasia, Zosia, Ja i Piotrek siedzieliśmy na sankach. Było wiele śmiechu, Przemo robił takie zakręty dosyć ostre, dobrze wiedział, że na samym końcu "węża" siedzą Magic z Piterem, zrobił on po to, żeby ich z tych sanek zwalić. Tak też się stało. Obydwoje wlecieli w jakąś śnieżną zaspę.
- Piotrek żyjesz? - podbiegłam do niego, wyciągając rękę.
Natomiast ten debil, pociągnął mnie za rękę i wleciałam na niego.
- Teraz już tak.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Nie tak publicznie! - krzyczał Magic.
- Zamknij mordkę! - krzyknęłam.
- Co mam zamknąć? Nie usłyszałem?
- Buźkę, proszę cię, żebyś przymknął tą swoją buźkę najsłodszą.
- I tak ma być!
- Ekkhhheemmm, ja tu jestem ! - Piotrek poczuł się zazdrosny. - powiedział.
- Olabogaaaaaaaa!  Z kim ja żyję ?! Grrrr.
Po paru godzinnej wyprawie udaliśmy się do domu, dawno tak dobrze się nie bawiłam ostatnie kilka tygodni było dla mnie straszne. Ciągły stres, niepewność i co jeszcze?
Kasia z Janosiem pojechali do Tarnowa, Zosia do swojego domu koło Tarnowa, Przemo z Piotrkiem odwieźli mnie do domu. Czule się pożegnałam z Piotrkiem.
- Już nie mogę na to patrzeć ! - krzyczał i trąbił oburzony Przemek.
- Już ci go oddaje.
Dokończyliśmy swój pocałunek i w końcu pozwoliłam mu pojechać.
Wchodząc do domu rodzice zawołali mnie do swojego pokoju i mieli dla mnie niespodziankę! Bardzo się ucieszyłam ! ;)


sobota, 23 lutego 2013

17!

Komentujcie! Buziaki!;)!!!!!!!!!!!
_______________________________________________________________________


W jedną sekundę moje życie wywróciło się o 180 stopni już myślałam, że bardziej szczęśliwsza być nie mogę, że mam wszystko, że mam najcudowniejszego chłopaka na świecie, że mam kochających rodziców, mam przyjaciół, mam wszystko co do szczęścia mi potrzebne. Jednak nie, wszystko to na co pracowałam tak długo się zmieniło w jedną sekundę. Nie docierało to do mnie. Przecież niedługo kończę swoje osiemnaste urodziny, one nie mają tak wyglądać, nie w tym roku, nie teraz, nie chcę tego.

                                                                         ***
- Nie rozumiem, może Pan powtórzyć. - nie usłyszałam tego słowa, które doktor wymienił jako ostatnie.
- Niestety, badania wykryły u Pani białaczkę. 
- No, ale jak białaczkę?! Przecież te krwotoki z nosa, to nie, nie. - mówiłam nadal nie dowierzając.
- Proszę niech się Pani uspokoi. - mówił to tak jakby nie wiedział co mnie czeka. 
- Da się to leczyć?
- Tak, oczywiście, że się da. Dzisiaj zostanie Pani w szpitalu, podamy pani chemioterapię, będziemy Pani ją podawać co jakiś czas. Chemioterapia pomoże Pani aby krew się ustatkowała.
Nie wytrzymałam. Musiałam wyjść, usiadłam na krzesełku i płakałam. Przecież w każdej chwili mogę umrzeć. 
*oczami Piotrka*
- Teraz tak szczerze proszę Doktora? - mówiłem.
- Tak?
- Przeżyje to ona?
- Proszę Pana na chwilę obecną powiem Pani, że leczenie ciągnie się latami. Zrobię wszystko w mojej mocy, żeby ona wyzdrowiała i była w pełni sprawną dziewczyną. Dzisiaj zostanie ona z nami, podamy jej chemie, zrobimy resztę badań, następnie kolejne dni będzie mogła spędzić w domu, ale i tak będziemy się widywać co jakiś czas... Głównie co dwa tygodnie. Musi Pan przygotować swoją dziewczynę na to, żeby się nie poddawała. 
- Dobrze, zrobię wszystko co trzeba. Nie pozwolę jej odejść tak po prostu.
- Ależ Proszę Pana dzisiaj z dnia na dzien człowiek nie umiera. Proszę być dobrej myśli. 
*wracając do Julii. *
- Piotrek jak to teraz będzie ? Będziesz mnie kochać? 
- Jejku, kochanie gadasz głupoty. Będę Cię kochać jeszcze,jeszcze bardziej. Nie zostawimy Cię z tym samej. No już, nie płacz. 
- Dziękuję. 
*parę godzin później*
- Co tu się dzieję ? - do pokoju wparował Przemo z....
- Cicho bądź debilu, nie widzisz, że śpi.
Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam dobrą groamde ludzi w moim pokoju szpitalnym był: Przemo, Kasia, Magic, Zośka i DuZers, co Duduek?! Zengi, , Dominika i paru znajomych ze szkoły. Przyszli chyba z czterdziestoma balonami, które przyczepili mi do łózka jak małemu dziecku. Dobrze, że "pokój" miałam sama, bo pielęgniarka by ich wszystkich pogoniła.
- No w końcu się uśmiechnęłaś. - powiedział z rogalem na twarzy Piotrek.
- Więcej Was matka nie miała ? 
- Nie, a co nie podoba się coś? To idziemy.
- Żartowałam. Jejku jakie balony, hahaha.
- No trochę ich szukaliśmy. 
- Jak się czujesz, młoda? - odezwał się Zengi. 
- Heh, no narazie dobrze, weźcie mnie już stąd błagam!
- Jesteś tu dopiero cztery godziny.
- I o cztery za dużo. 
- Mama będzie jutro. - szepnął mi do ucha Piotrek.
No tak było zabawnie, śmialiśmy się, graliśmy, jedliśmy to znaczy oni jedli słodycze ja nie mogłam, wygłupialiśmy się. Co ja bym bez nich zrobiła? To tego jeszcze nie wiem. 
Oni poszli po coś do picia, Piotrek porozmawiać z lekarzem. Został ze mną Zengi. 
- No co jest Zenguś, widzę, że Ciebie coś martwi. Opowiadaj mi tu. 
- Jak się czujesz?
- Nie jest najgorzej, okażę się potem jak to będzie. 
- Wiesz mała..., że musisz dać radę!
- Wiem, wiem.
- No i taka masz być już do końca, uśmiechnięta jak zawsze. 
- No dobra, dobra nie gadajmy teraz o mnie. Mów co jest. - wiedziałam, że po coś chciał zostać i nie iśc z resztą na dół. Wiedziałam to od samego początku.
- No bo słuchaj, byłem sobie na meczu i zobaczyłem taką fajną dziewczynę no i.. 
- Iiiii? Nie zacinaj się w takim momencie. 
- I mi się podoba, strasznie mi się podoba , spotkaliśmy się już parę razy i się chyba zakochałem.
- No to chyba dobrze, nie?
- No niby tak, ale ja nie umiem chyba.
- Jak nie umiesz, głupku. Umiesz, wszyscy umieją tylko nie chcą pokazać. Zrobimy tak.
- No jak? - zapytał z zaciekawieniem .
- No tak, że ja walczę , a ty spróbujesz zawalczyć o nią dla siebie. O miłość walczyć nie umiesz, deklu. Kto jak kto, ale nasz Zengi ?! Bez przesady. - poklepałam go po ramieniu.
Taką fajną rozmowę przerwał nam "tłum" ludzi, którzy do nas przyszli.
- No a wy co tutaj tak sami? - zapytał zbyt ciekawy Magic.
- Rozmawiać już nie możemy ?
- Możecie, możecie. 
- No dobra, my się już zbieramy. 
- Dziękuje, że przyszliście, pa!
- Papa!
- Pa!
- Zengi?
-Tak ?- gwałtownie się odwrócił.
- Dokończymy to. - powiedział z lekkim uśmiechem.

Usnęłam jak małe dziecko, byłam zmęczona tą ich całą wizytą. Rano obudził mnie lekarz, który przyszedł na obchód. 
- A ten chłopak tutaj całą noc? - zapytał mnie.
- Najwidoczniej tak.
- Musi być Pani tego warta. - oznajmił doktor.
- Jest, jest. - powiedział Piotrek.
- No już wiemy kto tu ma gumowe uszy. - zaśmiałam się.
- Na pewno, nie ja! - krzyknął.
- Jak się Pani dzisiaj czuje? - zapytał.
- Bywało gorzej. 
- To dzisiaj podamy Pani tą chemie i wieczorem o ile będzie wszystko dobrze wypuścimy Panią do domu.
- Jest.
- Udam, że tego nie słyszałem. - zażartował Doktor Nowak.
- Do zobaczenia. 
- Do zobaczenia, doktorze.
- Piotrek, jedź do domu, wyśpij się. 
- Nie, zostanę tutaj.
- Dobrze, że liga się już skończyła.
- Hahaha. Bardzo śmieszne. Dobra to pojadę do domu, wrócę za godzinę, góra dwie. Jak coś się będzie działo dzwoń. 
- Będę dzwonić, nawet jak będę na sali operacyjnej. 
- Żarty Ci się dzisiaj trzymają.
Czule mnie pocałował i wyszedł. Zostałam sama, ale nie na długo....
- Córeczko, jak się czujesz? - wparowała do pokoju jak nic.
- Cześć mamo, wszystko u mnie dobrze , a u Ciebie?
- Nie żartuj sobie, pytam poważnie.
- Zaraz dostanę chemie, więc długo sobie nie pogadamy. Jest dobrze, czuję się świetnie.
- Skąd te balony?
- Ahhh, nie pytaj. Wczoraj wszyscy tu byli dosłownie. Na poprawę humoru.
- Oni to mają pomysły. - uśmiechnęła się mama.
Mama wyszła porozmawiać z lekarzem, w tym czasie pielęgniarka zrobiła resztę badań i dostałam.. Zasnęłam na tą całą dawkę chemii. Musiało to trwać chyba z dwie - trzy godziny. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam....




sobota, 16 lutego 2013

16!

I łapcie 16! W następnym rozdziale będzie już wszystko jasne. Mam pomysły i wenę, posty będę dodawała już od przyszłego tygodnia w piątek i być może w niedzielę. Zobaczy się. Liczę na Wasze komentarze!
Jeśli czytasz= skomentuj!!!!!!!!!!!  Buziaki ;)!
_________________________________________________________________________
Codzienna monotonia.. Wstałam, ubrałam się i oczekiwałam na Piotrka. Nie zjadłam nawet śniadania nie miałam na to ochoty. Nie wiem czemu, ale strasznie się tego bałam, bałam się tego, że te wyniki... a zresztą co będę gadać. Mama wyjechała znowu na delegacje, nie chciałam jej narazie martwić.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. 
- Piotrek, no hej. Wejdź. - zamknął drzwi, momentalnie rzuciłam mu się na ramiona i czule go pocałowałam.
- No hej, hej. A Tobie co ? 
- Stęskniłam się za Tobą, czy to takie dziwne? 
- No nie skądże. Jedziemy?
- Skoro trzeba. 
Cała droga to jedna wielka cisza. Nie odezwaliśmy się do siebie słowem. 
Weszliśmy do szpitala, udaliśmy się do recepcji i do lekarza prowadzącego. 
Dość szybko mnie zawołali jak na kolejki u lekarza to bardzo szybko zostałam wyczytana z listy oczekiwanych.
- Pani Julia? - zapytała pielęgniarka.
- Tak, to ja. 
- Zapraszam.
- Ja tu poczekam. 
Weszłam do środka, lekarz zrobił mi badania brzucha, krwi, moczu i wszystkiego co było możliwe. Zostałam kuta igłami. 
- No na moje nie wygląda za dobrze, poczekajmy na wyniki badań. 
- A kiedy one będą gotowe?
- Za dwa tygodnie albo wcześniej to zależy, odezwę się telefonicznie.
- Dobrze będę czekała.
- I co ? widziałam u Piotrka w oczach ten strach, przerażenie. 
- Czekamy na telefon. Zabierz mnie już stąd proszę.
- No chodźmy. 
Objął mnie w pasie i wyszliśmy stamtąd. Nie chciałam dzisiaj z nikim rozmawiać, chciałam żeby Piotrek był przy mnie, blisko mnie, nie chciałam być sama. Nie teraz, nie dziś.
Udaliśmy się do domu mimo, że cała ta wizyta w szpitalu trwała jakoś około dwóch godzin byłam zmęczona. Położyłam się obok Piotrka i zasnęłam.
*parę godzin później*
Usłyszałam tylko jak mój chłopak z kimś rozmawia. 
" Nie wiem badania będą za dwa tygodnie chyba, Przemo boję się, a co jeżeli ? Dobra damy rade. Trzymaj się !"
Nie chciałam, żeby widział, że jakoś specjalnie przysłuchuję się tej rozmowie... Nie wytrzymałam.
- Piotruś ?
- Tak kochanie? - odpowiedział z troską w głosie.
- Będzie dobrze. 
Dzień minął trochę nudno, ale sama tego chciałam. Jutro nareszcie mecz, od naszego powrotu z Turcji nie było mnie na stadionie. 
* następnego dnia - mecz*
To już dziś! Nie mogłam się doczekać. Mecz pomiędzy naszymi BYKAMI, a Unibaxem Toruń. Zobaczę się z Darcy'm. Cieszyłam się! Wstając z łóżka, wstałam powoli tak, żeby nie obudzić Piotrka. 
Zabrałam rzeczy i poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się włosy lekko pofalowałam i udałam się do kuchni przygotować śniadanie. Miałam zrobić tosty, ale w ostatnim momencie postawiłam na naleśniki z serem. W między czasie psa wypuściłam na podwórko, nawet nie zauważyłam kiedy ze szczeniaczka zrobił się wielki lablador. 
Poczułam dotyk, objęcie w pasie i ciepło na szyi. 
- Witam!
- No witam,witam. Jak się spało mój mistrzu? 
- A bardzo dobrze, tylko następnym razem nie zabieraj mi kołdry młotku. 
- Ja ?! Coś ty !
- Dobra, dobra siadaj i jedz.
- Jak tak mam mieć codziennie to chcę zostać twoim mężem już dziś.
- No już myślałam, że powiesz co innego.
- Zawsze z Tobą! - z pełną buzią i grymasem puścił oczko w moją stronę.
- Za ile jedziemy ?
- Mamy jeszcze dwie godziny. 
- Ooouuaaa, to dużo. 
Piotrek przewiesił mnie przez plecy i zaniósł do sypialni. I ten no..... No właśnie.
* na stadionie *
Byliśmy już na stadionie, dokładnie byliśmy chyba dwie godziny przed meczem. Przywitałam się ze wszystkimi. Chłopcy poszli grać w piłkę, a ja czekałam u Piotrka w boksie, było strasznie gorąco. Popijałam wodę, aż zobaczyłam TORUŃSKIE ANIOŁY. 
Pobiegłam w stronę Ward'a i Holdera.
Rzuciłam im się na szyję. 
- Witam kuzynkę!
- Cześć Ward!
- A buziak w policzek ?
- Kuzynowi mogę dać. 
- A mi? - odezwał się z wielkim żalem i miną szczeniaczka Chris.
- Tobie też. 
- Co tam u Was? - zapytałam z wielką ciekawością.
- Dobrze. - powiedział Chris. 
- A u Maxa i Sealy ?
- Mały rośnie jak na drożdżach, Sealy ? Piękna jak zawsze. - rozchmurzony Chris opowiadał dalej. - Ward może się pochwalisz co tam u Ciebie?- mówił to tak, żeby powstrzymać swój śmiech.
- Dobrze. 
- Dobra, może sama coś od niego wyciągniesz. Idę przygotować motory.
- Okej.
- No opowiadaj. 
- Jeryyy, no dziewczyna o to mu chodzi. 
- Później Ci powiem, mała. Opowiadaj co u Ciebie/
- No nie za dobrze.
- To znaczy ?
- No czekam na wyniki badań. 
- A Tobie co się stało? 
- Takie tam, krwotoki z nosa. Nic szczególnego. - mówiłam to tak aby nie martwić Ward'a.
- Zadzwoń co i jak mi później. A teraz malutka lecę motory. Po meczu pogadamy.
- Okej, pa.
Czekałam aż zjawi się Kasia, która miała dojechać do Przemka później i miałyśmy się udać na trybuny. 
Zaraz prezentacja..
- Kochanie trzymaj kciuki ! 
- Będę, dla mnie i tak już jesteś MISTRZEM! - pocałowałam go, który odwzajemnił. 
Przyjechała Kasia i poszyłyśmy na najbliższą trybunę. Zaciskałam kciuki. Mecz był bardzo wyrównany, było dużo mijanek. Jednak wynik zakończył się wygraną Leszczńskich Byków wynikiem 50-40.
Podbiegłam do Piotrka i uściskałam go z całych sił. 
- Piękny bieg ! Kocham! 
- Ja też! 
Długo z nim nie pogadałam bo poszedł do kibiców. Pogratulowałyśmy reszcie, zrobiłam to także u Warda i Chrisa. 
*kilka dni później*
Zadzwonił telefon, z zaspanym głosem nacisnęłam zieloną słuchawkę. 
...
-Tak przy telefonie. 
- Tak, chciałbym się z Panią dzisiaj widzieć są już wyniki. 
- Dobrze, w takim razie będę za godzinę. 
- Dziękuję i do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Szybki telefon do Piotrka, będzie za trzydzieści minut. Specjalnie jakoś się nie szykowałam wiedziałam, że jadę do lekarza po wyniki, a nie na pokaz mody. 
Dojechaliśmy do szpitala, udaliśmy się na odpowiednie piętro. Piotrek chwycił mnie mocno za rękę i mocno ją trzymał. Weszliśmy do gabinetu... oboje. To co usłyszałam, o mały włos nie spadłam z krzesła. To nie możliwe.... 

niedziela, 10 lutego 2013

15!

I kolejny! Liczę na 15 komentarzy ;) 
Buziaki ;)!
______________________________________________________________________
Wiedziałam, że następny dzień będzie dniem bolesnym dla wszystkich. Wszyscy będą skacowani. Martwiłam się trochę DuZersem i Zosią, martwiłam się w ogóle tym co jest ze mną, krwotoki z nosa nie ulegały.
*następnego dnia* 
Obudziłam się, widziałam jak Piotrek smacznie śpi, nie chciałam go budzić. Wiedziałam doskoonale jakie będą konsekwencje. Wyobrażam sobie dzisiejszy dzień słowami typu "Auaaaaaa", "Daj tabletkę", "Zengi! Ty morderco, te drinki". A ja ? Ja zdrowa jak ryba, no może nie tak bardzo. Wstałam, poszłam do łazienki się odświeżyć,ubrałam się i wyszłam przed hotel. Musiałam jakoś to wszystko ogarnąć.
Słońce grzało , piękna pogoda. Na horyzoncie pokazał się nie kto inny jak Patryk. Co,jak, gdzie?
- Co ty tu o tej porze robisz? - zapytał ze zdziwieniem, wiedziałam, że nie wracał z nami do hotelu.
- Jestem? - odpowiedział arogancko.
- No to widzę, ale gdzie twoja dziewczyna?
- Nie wiem, widziałem ją ostatni raz na plaży.
- Pewnie tam jest. Jak wszystko przemyśli przyjdzie tutaj.
- Coś ty chłopcze tam wczoraj nawywijał? 
-Sam nie wiem, z jednej strony kocham Zosię jest dla mnie wszystkim, ale ta Monika...
- Co Monika? Zwykła dziewczyna, która zaślepiła Ci oczy. Nawet jej nie znasz. 
- Nie ona nie jest zwykła, ona uzupełnia drugą część mnie.
Usłyszeliśmy chrząknięcie był to Piotrek.
- A wy co tutaj? 
- Siedzimy, nie chciałam Cię budzić. - pocałowałam go, który odwzajemnił mój pocałunek.
- Dobra, to ja Wam nie przeszkadzam. - powiedział Patryk.
- Dokończmy to później.- powiedziałam mu do ucha
- A ty gdzie sama chodzisz? Gdzie reszta ?- zapytał, ziewając jednocześnie przeciągając się.
- Nie chciałam Cię budzić. Reeszta? Śpią jeszcze chyba.
- Co dzisiaj robimy?- zapytał.
- No ja nie wiem... Myślałam, że wszyscy będą skacowani i siedzimy tutaj.
- Coś ty. Ja się czuję świetnie, ty tez.. Chodźmy na plażę.
- Dobra, to idź się przebrać i za godzinę pójdziemy.
* godzinę później* 
- Gdzie idziemy? - zdezorientowana.
- Na spacer, ostatni dzień. Musimy spędzić go razem. Skoro miała to być wycieczka tylko dla nas.
- Miała... Tyle rzeczy się w ostatnie dni wydarzyło.
- Nie myślmy, ani nie rozmawiajmy o tym. Nacieszmy się sobą. 
- Jestem za, głupku . 
Szliśmy trzymając się za ręcę , od czasu do czasu całując. Tak mogłyby wyglądać całe te wakacje, ale co by to były za wakacje bez problemów. Ehhh.
Szliśmy tak wzdłuż plaży, nie patrząc na zegarek.
- Piotrek?
- Tak?
- A co byś zrobił jakbyś się dowiedział, że jestem chora?
- Na pewno kochałbym Cię tak samo, nawet jeszcze bardziej, chociaż już jest to niemożliwe. Bo kocham Cię na maxa! Byłbym z Tobą i zawsze przy Tobie! Ale dlaczego pytasz?
- No bo słuchaj, nie chciałam Cię martwić tym, ale od paru dni, to znaczy już przed wyjazdem miałam takie bóle głowy i krwotoki z nosa, czasem były one mocne, czasem nie. Wczoraj na dyskotece zasłabłam. Przemek to zauważył, chciał z tym coś zrobić, ale się nie zgodziłam.
- Czemu mi o tym nie powiedziałaś wcześniej?
- Nie chciałam psuć nam tej wycieczki. 
- Kochanie, nic byś nie zepsuła. Jutro jak wrócimy do Polski pojedziemy do lekarza. 
- Kocham Cię najmocniej na świecie. - szepnęlam mu do ucha. 
- A wiesz co teraz zrobię ?
- Hah, no co?
- To Patrz! Ty szepnęłaś mi do ucha, a ja to wykrzyczę całemu światu.
Pobiegł w stronę BUNGEE, wykupił bilet i wjechał na samą górę. Był już na szczycie. Serce biło mi jak oszalałe. Skacze !
- Julia!! Kocham CięĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ!!!!!!!!!!!!!!!!
Nagle wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć.
- Hahah, głupek.
- Musi być Pani szczęśliwa. - powiedziała jakaś miła, starsza Pani.
- I jestem . - z uśmiechem na twarzy odpowiedziałam.
Po paru minutach Piotrek był już przy mnie. 
- Głupi jesteś, wiesz? 
- Wiem, więcej dowodów Panienka chce?
- Hahah, głuptasie. Wierzę Ci. 
- No mam nadzieję. 
Pocałował mnie, a następnie udaliśmy się do hotelu. Było około godziny 17. Wszyscy smażyli się na słońcu w hotelowym basenie. 
- No hej wszystkim!
- Hej.
-Hej.
-Hej.
- A co ty taka uśmiechnięta? - zapytał Magic.
- Nie wiecie, co ten debil zrobił.
- Po moim braciszku można się wszystkiego spodziewać.
- Skoczył na BUNGEEEEEE!
- Oja, brachu ostro! - powiedział Magic.
- Jacy oni są szczęśliwi. - mówiła pod nosem Zosia. 
-Zosia? Gdzieś ty była? Martwiłam się. - mówiłam, rzucając jej się na szyję.
- Tu i tam, tam i tu. - odpowiedziała.
Momentalnie łzy jej napłynęły do oczu.
- Przestań, nie teraz, nie tutaj. Bądź silna. Musisz! - powiedziałam jej po cichu do ucha.



*następnego dnia*
- Pakuj się ! 
- No już, już. 
- Boziu, gorzej niż ze mną - mruczałam pod nosem do Pitera.
- Coś ty powiedziała.
- Piotrek! Nie łaskocz, pakuj się! Auć, Piotrek! - próbowałam coś wykrztusić. 
- Przeproś. 
- Przepraszam. 
- Ładniej. - powiedział.
Po chwili to ON czuł mój oddech ustach, ale no trudno Magic i Przemo musieli wparować nam do pokoju.
- Gołąbeczki, na lotnisko !
- Jeryy,  Przemo kto Cie wychowywał? - zapytałam.
- Ci sami co Pitera.- powiedział Przemo.
Po chwili wszyscy wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem. 
* parę godzin później- lotnisko*
Zostało nam jeszcze 30minut, siedzieliśmy na krzesełkach . Nagle Zosia ruszyła szybkim chodem w kierunku....... Moniki!
- Coś ty mi zrobiła, suko!
- Zosia, przestań. Nie warto! - hamowała ją Kasia.
- Haha, nie dałaś mu dupy to tak jest. Z takimi tak to się robi.
 Chyba nie chcesz żeby role się odwróciły jak mu pokażę coś na telefonie, kiciu! 
- Ty jesteś zwykłą ..... 
- Zosia, przestań. Chodźmy! - pośpieszałam dziewczyny, żeby nie doszło do jakiś rękoczynów.
Próbowałyśmy ja pocieszać, pomóc. Chociaż troszeczkę, doskonale wiedziałam jak to jest. 
Odprawa udała się bardzo szybko. Zajęliśmy miejsca. Usiadłam koło Piotrka, obok nas Magic i Kasia. Nie chciałyśmy zostawiać samej Zosi, ale stwierdziłyśmy, że przy nas się tak nie uśmieje jak przy Zengim i Przemku. Próbowali, ale nic....
- Nie wiem co z nia teraz będzie. - mówiłam do Piotrka, patrząc jak wzbijamy się w chmury.
- Kochanie, popatrz na mnie. 
- Tak?
-Leci.. Jeszcze dzisiaj pojedziemy do szpitala.
-To z przemęczenia. - broniłam się.
-To nie jest przemęczenie. 
Oparłam głowę o ramię Piotrka i zasnęłam.
Po paru godzinach byliśmy już na miejscu w Warszawie. Odebrał nas mój tato. 
I udaliśmy się do swoich domków, Piotrek pojechał do mnie. Chciał koniecznie być ze mną u lekarza.
Ale to dopiero jutro, już jutro będę torturowana igłami, badaniami i resztą. Strasznie się boję.