sobota, 17 sierpnia 2013

23 ! + Przepraszam;)

* półtorej godziny później*
- To gdzie chcesz iść? – zapytał Piotrek.
- Wystarczy po prostu spacer w miłym towarzystwie.
- Moje Ci wystarczy.
- Ummm, oczywiście.
- Jutro zabieram Cię na kolację.
- Hoho, z jakiej to okazji ?
- Bez okazji, muszę dbać o relację z moją dziewczyną.
- Dobrze, dobrze – cieszyłam się w duchu, że tak dba o nasze relację.
Po krótkim spacerze wracaliśmy już do hotelu. Ja byłam zmęczona podróżą, a on treningiem. Jutro czekał mnie dzień pełen wrażeń.
***
Dzień pełen wrażeń to jedno, a dzień pełen zmartwień to drugie. Nie uważacie czasem, że jedno nie łączy się z drugim? Ja tak mam od pewnego momentu, cos jest na rzeczy. Piotrek zaczyna się dziwnie zachowywać przy mnie jest zbyt miły, tak jakby cos przyskrobał. No bo tylko faceci zachowują się tak jakby coś zrobili tylko wtedy gdy kupują Ci kwiaty prawie codziennie, mowią Ci jak bardzo Cię kochają nawet jak wyjdą na trening czy strasznie podlizują. Okej, rozumiem kocha mnie, ale nigdy wcześniej tak tego nie okazywał.
***
 (oczami Piotrka)
- Ej stary! Znowu z prywatnego dzwonili. – Piotrek z przerażeniem w oczach mówił do swojego brata.
- Załatw to w końcu z nim przecież jak to wyjdzie to, to będzie koniec między Wami, a tego byś nie chciał teraz.
- No pewnie, że bym nie chciał. On zobaczysz cos wywinie i będziemy wszyscy tego żałowali.
- Kto wywinie? Czego będziemy żałowali? – wtrącił Zengota.
- Niczego. – Piotrek uderzając o szafkę w szatni wybiegł z przebieralni.
- No mów stary, przecież się przyjaźnimy wszyscy.
- Znasz Kubę?
- Tego dobrego kumpla Piotrka?
- Tak tego. Więc.. On jest z dziewczyną, raczej był z nią. Dopóki Piotrek się z nią nie przespał i nie zrobił jej dziecka.
- hah, co kurwa?! – Grzesiu zrobił oczy wielkości pięciozłotówek.
- No to.. I on teraz mści się na Piotrku. A mianowicie chce zrobić coś Julce, po prostu chce, żeby to Julka za to zapłaciła, a nie Piotrek. Chce mu zniszczyć życie, a Ona nie może się teraz o tym dowiedzieć. W ogóle nie może tego wiedzieć.
- No, ale kiedy to się stało? – zapytał Zengota, nadal nie dowierzając.
- Pamiętasz jak cała grupka wyszliśmy na imprezę ? Ja, Ty, Piter, Darcy ?
- W Anglii ? PO meczu?!
- Tak.
- Chłopaki! Dalej idziemy na biegówki. – wtrącił trener.
- Dobra, potem pogadamy. Coś da się wymyślić.
(wracając do Julki)
- No dalej, lecimy!- krzyczałam stojąc przy drzwiach pensjonatu.
- No chwila!
- Ile można czekać, Ty jak Zengota normalnie. Umawiać się godzinę przed i tak bys nie zdążyła.
- Ha!ha!ha! Bardzo śmieszne.
- Krupówki ?
- Jak najbardziej.
Postanowiłam iść na małe zakupy i kupić parę pamiątek dla Warda, bo pewnie byłby zły, że nie przywiozłam mu nawet najmniejszej rzeczy. Czy każdy rudzielec tak ma? Zdecydowanie. Dla mamy i taty też coś wybiorę. Zdecydowanie zrobię sobie przerwę w górach i zapomnę o dotychczasowym życiu.
- Co myślisz o tym ?
- Świetnie w tym wyglądasz. Tez bym musiała coś wybrać na dzisiejszą kolację z Piotrkiem. Pomoż!- krzyczałam jej do ucha.
-  No okej, okej . Nie krzycz bo ludzie na nas patrzą jak na wariatki.
Już w pierwszym sklepie znalazłam idealny zestaw na zimowy wieczór, połączony ze słonecznym kolorem. Idealnie wszystko się komponowało.
- Ej Julka, a ty czasem nie przytyłaś?
- Żartujesz sobie?! –udawałam obrażoną i naprawdę przyjrzałam się swojemu brzuszkowi. Wyglądał z lekka odstająco.
- Ej Julka, a może te Twoje zawroty głowy i te wymioty to…?
- Nie, nie, nie, nie koncz nawet. Błagam …
- A wy już to robiliście nie?
- No tak, ale ja nie mogę być teraz w ciąży. Na pewno nie teraz.
- Chodź kupimy test w aptece i zrobisz go na spokojnie w pensjonacie. Jestem z Tobą.
- Dziękuję Ci.
Wychodząc ze sklepu udałyśmy się do apteki, następnie do mojego pokoju. Chłopaków i tak jeszcze nie było, ale przecież nie będę do niego pisać, to ja tu przyjechałam do niego i wiedziałam, że przygotowuję się do sezonu. Ja natomiast mile spędzałam czas z Magda. Wracając…. Udałam się do łazienki, Magda czekała na mnie w pokoju. Przeczytałam instrukcje bo nigdy wcześniej tego nie robiłam. Zrobiłam to co trzeba, zamknęłam oczy i bałam się spojrzeć na ten test…
- Magda, zobacz co tam jest ?! Powiedz tylko, ze nie to co myślałyśmy. – odsunęłam kreskę lub kreski palcem, a Magda spojrzała.
- Julka... – nie zdążyłam czegokolwiek powiedzieć.
- Nie! Ja nie mogę być w ciązy, nie teraz. Przecież to nie przejdzie. Ja mam maturę, Piotrek ma sezon, moja szkoła, moje plany, jego plany, jestem chora to nie przejdzie.
- Spokojnie, porozmawiasz z Piotrkiem i pój…?
- Co?! Czyś ty kompletnie zwariowała ?! Nie powiem mu na razie tego. Nie mogę, nie teraz…
-Ale musisz. Musisz iść do lekarza. Wiesz jakie zagrożenie jest teraz dla Ciebie i maluszka.
W tym momencie się rozpłakałam… To przecież przekreśli moje plany..
*wieczór*
Udałam się na kolację z Piotrkiem, mimo że nie miałam na to ochoty. Nie wiedziałam jak w ogóle mam się zebrac, żeby mu to powiedzieć. Stwierdziłam, że najlepiej będzie jeżeli powiem mu to w domu.
- Kochanie, coś się stało? – zapytał z troską.
- Nie, a dlaczego coś miałoby się stać? – w tym momencie poczułam wibrację telefonu, wydobywające się z tylnej kieszeni spodni.
- Moment.- normalnie jakby serce miało mi przestać zaraz bic.
- Kto to napisał?
- Halo, Julka. Ziemia do Ciebie!
- Przeczytaj.
Jak wrócisz do Leszna, czeka Cię niespodziankaJ R.”
- Kto to? – Piotrek doskonale wiedział kto to. To Robert.
-  Nie wiem  od kilku dni wydzwania do mnie nieznajomy numer. Jak Ciebie nie było, ktoś wybił szybę w naszym domu i wrzucił kamień z groźba.
- Słucham !? Jaką kartka? Czemu mi nie nie powiedziałaś.
- Jak miałam CI powiedzieć jak dopiero co wyjechałeś, nie chciała od razu do Ciebie dzwonić, żebys nie myslal sobie, ze nie umieim sama sobie poradzić. No nie wiem, coś typu „ Uważaj na Piotrusia” czy coś, nie pamiętam.
- Trzeba iśc na policje. – powiedział, ciężko przełykając ślinę.
- Daj spokój.
Piotrek przytulił mnie do siebie mocno. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Stwierdzilismy, że nie pojdziemy do restauracji. Po prostu spacer. Tylko JA I ON.


_____________________
Kochani bardzo Was przepraszam za tak długą przerwę. Nie miałam weny. Teraz już jest i powracam z pełną ilością przygód. Rozdziały będą dodawane regularnie co sobotę. Obiecuję !:)
PROSZĘ O KOMENTARZ TO DAJE MI DUŻO MOTYWACJI DO DALSZEGO PISANIA 
Jutro GP, jak myślicie kto stanie na „pudle” ?
Buźka!:)
-


piątek, 10 maja 2013

22!


PRZEPRASZAM! Za tak długą nieobecność, ale po pierwsze brak weny, po drugie brak czasu. Wszystko nadrabiam;)
W tym tygodniu jeszcze jeden rozdział już w zapasie jest!
Liczę na miłe komentarze;) Buźka!




Weszłam do domu, rozebrałam się i udałam się przed tv z książkami, niby miałam się uczyć, ale niebyt mi to wychodziło. Czekałam na Magdę, było już późno…
Nagle ktoś wybił szybę kamieniem w naszym pokoju gościnnym. Zamarłam……

Do kamienia była przyczepiona mała karteczka, na której pisało „Pilnuj swojego Piotrusia.”
Zamarłam, w tym momencie czułam jak „serce przestaje mi bić”, kto to był i czego chciał od mojego chłopaka, nie to jest niemożliwe, Julia obudź się! Powtarzałam sobie to co chwilę. Nie wiedziałam co teraz mam robić czy dzwonić do Piotrka… Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi, bałam się otworzyć. Podeszłam do drzwi i zobaczyłam na małej kamerce, że to Magda.
- No otwórz bo deszcz pada!
- Już, już otwieram – starałam się uspokoić, ale Magda to wyczuła.
- Coś się stało? Boli cię coś?
- Nie, wszystko jest w porządku.
- Chodźmy do salonu.
- Dobrze, dobrze.
- Chcesz coś do picia? – zaproponowałam.
- Chętnie, ale to zaraz. Mam coś dla Ciebie.
- Co?
- Usiądź.
Obie usiadłyśmy obok siebie, a ona wyciągnęłam telefon i pokazała mi sms-a od…….. Zengiego, że mamy obydwie przyjeżdżać.
- Ty mówisz serio, nie będziemy przeszkadzać?
- W czym?
- Oni trenują, my zakupy, oni na na narty, my z nimi. Jednym słowem będziemy z nimi, ale robiły co innego. No chodź, nie daj się prosić.
- No dobrze – mowę mi odjęło, a Piotrek wie, że przyjadę razem z Tobą?
- Nie, nie wie. Zrobimy mu niespodziankę.
- Okej.
- To rano wyjeżdżamy. Chodź pomożesz mi się spakować.
- Okej. – odpowiedziała po czym udałyśmy się do mojej sypialni i zaczęłyśmy mnie pakować. Nie odbyło się oczywiście bez śmiechów i różnych wybryków. Rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się tak do późna. Zapomniałam, bynajmniej próbowałam zapomnieć o tamtym incydencie.
*następnego dnia –wyjazd*
- Wezmę walizki do auta! – krzyczała Magda z przedpokoju.
- Dobra, ja wezmę jeszcze podręczne rzeczy do torebki i jedziemy.
- Czekam w aucie!
- Dobra!
Wzięłam jeszcze wszystkie moje leki, a muszę przyznać jest ich sporo, telefon, słuchawki i w drogę. Całą drogę niestety prowadziła Magda bo to ona miała prawo jazdy od roku.  
- niee zostaw mnie! Nie dotykaj mnie, rozumiesz.
- Zostaw mnie i Piotrka, jesteś stuknięty. Nie dotykaj mnie, jeśli on się dowie co ty wyprawiasz. Nie mów do mnie takim tonem. Nie dotykaj mnie to obrzydliwe! Ałaaaaa!
NIeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
- Julia, Julia,Julia! Obudź się.
- No, jestem, jestem co się dzieje? – szybko zerwałam się z siedzenia i przetarłam oczy.
- Krzyczałaś przez sen, że ktoś ma Cię zostawić i zaczęłaś płakać. Musiałam stanąć na poboczu bo nie wiedziałam co się dzieje.
- Zły sen, nic złego. Jedźmy dalej.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Daleko jeszcze?
- Już parę kilometrów.
*godzinę później*
- No to jesteśmy! – wyszłam z samochodu, prostując swoje ciało.
- Chłopaków chyba nie ma jeszcze.
- No chyba nie, zaraz powinni wrócić. – weszłyśmy do pensjonatu, w którym się zatrzymali.
- O cicho, ktoś idzie..- Magda i Ja zerwałyśmy się z miejsc.
- Julia? Magda? Co wy tu robicie? – zapytał zdziwiony Przemek.
- No przyjechałyśmy do Was, nie mów, że się nie cieszysz. Wiem, jak bardzo tęskniłeś.
- Bardzo, szwagierko. – przywitał nas przytulaskiem.
- A gdzie Piotrek? – zapytałam bo wszyscy weszli a jego jak nie było tak nie ma.
- I Zengota? – wtrąciła Magda.
- Zaraz przyjdą, karne biegi z trenerem mają.
- Haha, za co? – parsknęła śmiechem Magda.
- Obijali się dzisiaj cały dzień, cieloki. Tylko o jednym myślą – spojrzeliśmy wszyscy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
- A wy z czego się tak śmiejecie? -  wtrącił Pan Roman.
- Z Piotrka i Grzegorza.
- A no to pośmieje się z Wami, bo to co Oni dzisiaj wyprawiają to jakieś niepojęte jest. Dobrze, że przyjechałyście może coś z nimi zrobicie.
- Hahah, postaramy się.
- Wybaczcie żona dzwoni, sprawa wyższa.
         „Tak kochanie…..”
- Cały trener – westchnął starszy Pawlicki.
- Ej Magda, przecież my nie mamy pokoi jeszcze zarezerwowanych.
- No właśnie.
- Idźcie na górę, zaraz to załatwię i przyniosę Wam kluczyki.
*parę minut później*
- Macie pokój obok najlepszego seksiaka w tym hotelu – wskazał na siebie i objął dziwną pozycję.
- Hahahahahahaha, Przemek prima aprilis był w zeszłym roku.
- Nie mów, że się nie zgodzicie.
- Pewnie, jesteś, jesteś! O chyba idą nasze zguby.
- Ju-uuulia!?!?! – odezwał się Piotrek, przecierając oczy z niedowierzaniem.
- No tak we własnej osobie. Tu i teraz.
- No chodź tu – przywitał mnie pocałunkiem i mocnym przytulaskiem.
- Zengoty nie ma? – wtrąciła się Magda.
- Wiesz, robi sobie słodką sesyjkę przed hotelem na instagrama.
- Hahahaha, pójdę do niego.
- Okej.
- No chodź opowiadaj co u Ciebie? Jak tam? Wszystko okej?
- Kochanie, nie widziałeś mnie zaledwie jedną noc.
- No i o jedna noc za dużo. Tęskniłeś, wiem to. No powiedz, powiedz no! – szturchałam go moim ramieniem, robiąc dziwne uśmieszki.
- Bardzo – czule mnie pocałował.
- Nie będziemy Wam tu przeszkadzać?
- Coś ty, przynajmniej będę miał cię na oku.
- Nie jestem małą dziewczynką.
- Dla mnie zawsze będziesz moją, małą.
- Ouuuu, jak słodko.
- Idziemy na spacer?
- Ummmm, dobrze – odpowiedziałam ze zdziwieniem, nie wiedziałam, że po tej karze i o tej godzinie będzie chciał iść na spacer.
- Tylko się wykąpię i możemy iść.
* półtorej godziny później*
- To gdzie chcesz iść? – zapytał Piotrek.
- Wystarczy po prostu spacer w miłym towarzystwie.
- Moje Ci wystarczy.
- Ummm, oczywiście.
- Jutro zabieram Cię na kolację.
- Hoho, z jakiej to okazji ?
- Bez okazji, muszę dbać o relację z moją dziewczyną.
- Dobrze, dobrze – cieszyłam się w duchu, że tak dba o nasze relację.
Po krótkim spacerze wracaliśmy już do hotelu. Ja byłam zmęczona podróżą, a on treningiem. Jutro czekał mnie dzień pełen wrażeń.



niedziela, 7 kwietnia 2013

21!


Moi drodzy! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale albo byłam chora i nie miałam sil nic dodać albo miałam zbyt dużo nauki. Obiecuję, że następny rozdział będzie w piątek i sobotę. Dziękuję za komentarze i oglądalność. Buziaki!;)


Wczorajszy dzień u rodziców Piotrka i Przemka spędziliśmy bardzo miło. Było bardzo dużo śmiechu, zabawy i no oczywiście opowiadanie wersji Przemka jak było na parapetówce, oczywiście jak się upił to nie powiedział tego, ale to tak na marginesie.  Już dziś miałam dostać chemię, musiałam jechać do szpitala na parę godzin, towarzyszył mi oczywiście Piotrek. Nie chciałam, żeby rodzice jechali wolałam ten ostatni dzień spędzić z nim, ponieważ jutro jechał już na obóz. Gdzie nie będzie jego aż tydzień, nie wiem jak to wytrzymam.

- To co jedziemy? – zapytał Piotrek.
-Jeśli musimy.
- Nie marudź mi tu.
- Oczywiście Panie Kapitanie! – zażartowałam.
Dojechaliśmy na parking przed szpitalem, wysiadłam z auta zatrzaskując drzwi i udaliśmy się na sale gdzie miałam dostać chemie.
- Dzień Doberek! – żartował doktor.
- Dzień Dobry, a Panu jak zawsze się trzymają żarty.
- Pewnie, uwielbiam czasem sobie pożartować.
- Dobra siadaj, tam. – pokazał palcem na łóżko szpitalne. – Zaraz przyjdzie pielegniarka –dodał.
-Dobrze, dobrze. Piotrek?- nie pewnie zapytałam mojego chłopaka.
- Tak?
- Jesteś pewien, że chcesz tu ze mną być. Mogą tu być nieprzewidziane skutki.
- Pewnie, że chcę!
Lekarze podłączyli mi chemię godzina, dwie, trzy.
- No i ostatnie kropelki! – powiedziałam.
Godzina, dwie, trzy … Nawet dobrze zniosłam to, oprócz paru wymiotów. Byłam bardzo zmęczona.
Z Piotrkiem postanowiliśmy pojechać do domu i go spakować.

*godzinę później* 

- Hahhahaha, Piotrek nie rzucaj tymi ubraniami !
- No ty jesteś głupia jakaś. Jak ja tego nie wezmę ze sobą!
- No ty debilu, w tym Ci będzie cieplej.
- No ty chyba nie normalna, jak to było modne przed dinozaurami.
- I dogadaj się tu z takim – powiedziałam  głośno, unosząc obie ręce w powietrze.
- C-c-co ty powiedziałaś?  - chyba udawał, że tego nie słyszał.
- A nic, nic.
Oczywiście jak zawsze mogłam się tego spodziewać, zaczął mnie łaskotać, a ja musiałam po całym domu uciekać.
- Piotrek, błagam! Puść mnie!
- Co będę z tego miał ? – złowieszczo  spojrzał na mnie.
- Cokolwiek chcesz, puść!!!!
- Okej, wymyśle coś jeszcze dzisiaj!
- Dobra, dobra! Puść mnie! – po czym pocałował mnie w usta.
- Idę do kuchni, po wodę.
- Okej, będę w sypialni.
Poszłam do kuchni, praktycznie było już ciemno, więc chciałam zasłonić rolety.. Jedna rzecz przykuła moją uwagę ktoś się ruszał w naszym ogrodzie. Wpatrywałam się dość długo w to miejsce.
- Piotrek !!!! – krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam.. zamarłam.
- Co się dzieje?
- Chodź szybko!!!
- Co jest? – zapytał ze zdziwieniem, że go tak szybko wolałam.
- Patrz! Tam! – wskazywałam palcem w to miejsce.
- Ale tam kochanie nic nie ma. – objął mnie jedną ręką w tali.
- Tam coś stało, ruszało się. Naprawdę!
- Kochanie, jesteś zmęczona. Wydawało Ci się. – powiedział, po czym pocałował mnie w policzek.
- Być może.
- Chodźmy się pakować. – powiedział.
Coś dziwne to było, ale to może rzeczywiście tylko zmęczenie, zwidy na pewno!
Dzień już minął bardzo szybko, nawet się nie obejrzałam już była bardzo późna pora.
Poszłam szybko pod prysznic, ciepłe krople wody spływały mi po ciele. Czasem jeden ciepły prysznic, a pozwala zapomnieć o otaczających ludzi problemach.
*w tym samym czasie- Piotrek*
-No kurde, mówię Ci Przemek!
- To był On, nie wiem jak i skąd się tu wziął. – byłem zdenerwowany.
- No widziała kogoś w ogrodzie.
- Stary, nas nie będzie przez tydzień. Dobrze, wiesz w jakim ona jest stanie.
- Dobra, rano będę. Spróbuje ja namówić, żeby pojechała na tydzień do rodziców.
Nie będzie mnie przez tydzień, nie wiadomo co ten idiota zrobi….

*Julia*
Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam do pokoju po piżamę. Zauważyłam, że Piotrek siedzi na fejsie i patrzy na zdjęcia jakiegoś nie znanego mi człowieka.
- Ej, kochanie kto to? – zapytał.
- Nie, nikt… Kolega. – energicznie zamknął laptopa.
- Ummmm, okej – odpowiedziałam, mrucząc pod nosem.
Podeszłam do szafy, wybierając ciuchy, w których będę spała, poczułam ręce na mojej talii i ciepło na szyi, odwróciłam się po czym namiętnie go pocałowałam.
- Nie będzie Ciebie przez tydzień, będę tęsknić – powiedziałam szeptem do ucha.
- Ja tez, nawet nie wiesz jak bardzo. Słuchaj kochanie, a może byś pojechała do swoich rodziców?
- Dlaczego miałabym tam jechać? Przecież jestem dorosła, mogę spędzić dni w domu. Pouczę się do matury.
- No, ale wiesz tam będę rodzice i gdyby coś się działo to będą.
- Nie widzę takiej potrzeby, nie jestem jakoś katastroficznie chora. Zrozumiecie to kiedyś! – uniosłam dość głośno głos, po czym wyszłam z pokoju wracając z powrotem do łazienki.
- Kochanie, przepraszam nie chciałem, przepraszam – Piotrek, stał za drzwiami i pukał cały czas, nei mogłam patrzeć jak się smuci, tak mi go było żal, że zrezygnowałam i otworzyłam.
- Nie chciałem, przepraszam. Chciałem, żebyś była bezpieczna.
- To ja przepraszam. Wiem i doceniam to, ale nic mi nie będzie. Kocham Cię, wiesz o tym prawda?
- Wiem głupcze.

*następnego dnia-rano*

- Kochanie, wstawaj!
- Hmmmm, zaraz. Która godzina?
- Zaraz jadę, chłopaki już są na dole.
- Co?!?!?! – energicznie wstałam z łóżka i popatrzyłam na zegarek.
- Piotrek ! Uduszę Cię! Jedziesz dopiero za dwie godziny.
- hihihihi – śmiał się cicho zza drzwi. – Ale robisz bardzo dobre tosty –dodał.
- Wybaczam!
- Cieszę się!
- Łazienka moja !
- Moja!
- Nie, moja! – oboje krzyczeliśmy, ścigając się kto pierwszy dotrze do drzwi łazienki.
- Haha, moja.
- Byliśmy równo. Oznacza to, że razem się myjemy.
- Dobra.
Hahaha, oczywiście nasze wspólne mycie wyglądało tak, że gdy ja myłam zęby to on brudził mnie pastą i chcąc nie chcąc byłam cała brudna od pasty na twarzy.
- Pawlicki!!!! Ostatni raz jesteśmy wspólnie w łazience!
- A co jeśli… - musnął moje usta.
- Nie przekonasz mnie buziaczkiem.
- Tez Cię kocham, bardzo – lekko o odepchnęłam i udałam się do kuchni.
*godzinę później*
Piotrek odwiózł mnie do mojej mamy i taty. Stwierdziłam, że noc spędzę u rodziców, żeby Piotrek się tak nie martwił.
- Dobra, dobra gołąbeczki.
- Muszę iść już..
- No idź, idź.
- Co mnie wyganiasz?!?! Pffff, ranisz mnie.
- Hahaha – przyciągnęłam go do siebie i namiętnie pocałowałam.
- Mmmm. Kocham Cię!
- Ja Ciebie też. Dzwoń codziennie.
- Będę, obiecuję.
Resztę dnia spędziłam rodzinnie, oglądaliśmy filmy, śmialiśmy się jak zawsze, graliśmy w gry co mnie bardzo zdziwiło. Wieczorem natomiast udaliśmy się na spacer po mieście….
- Bardzo tu ładnie – powiedział tata.
- Też mi się tak wydaje, żołnierzu!
- Marsz do przodu!
-Tak jest! – dałam znak jako prawdziwy żołnierz unosząc dwa palce ku górze.
Gdy wróciliśmy do domu poszłam się wykąpać i położyłam się, zasypiając poczułam wibrację dobiegające z mojego telefonu. Jeden od Magdy drugi od Piotrka.
Piotrek:
Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Ja już padam, a to dopiero pierwszy dzień. Kocham Cię i dobranoc. Jutro się odezwę.
Ja:
Wszystko w porządku, jutro jadę do domu. Trzymaj się! Kocham!
Następny był od Magdy, że jutro wpadnie na noc. Ucieszyłam się, przynajmniej nie będę sama
*tymczasem u Piotrka*
- Nie wiem, Magda do niej przyjeżdża.
- Nic nie będzie, debilu! Jak ten człowiek już o tobie zapomniał – odpowiedział Przemo.
- No oby. Stary chodźmy spać już.
-Dobra idę do siebie, narka.
- Narka.
Długo się wierciłem nie mogąc zasnąć… Dopiero nad ranem zasnąłem.
*Julia*

To dziś przyjeżdża Kasia, nie mogę się doczekać, zaraz tata odwozi mnie do domu. Cisza i spokój to co kocham!
- Tato! Czekam na dole.
- Dobre, córeczko!
- Pamiętaj, gdyby coś się stało to dzwoń z tatą będzie szybko u Ciebie – przytuliła mnie bardzo mocno mama.
- Dobrze, będę pamiętać.
- Jedziemy? – zapytał tata.
- Tak, oczywiście –grzecznie odpowiedziałam, wsiadając do samochodu i zatrzaskując drzwi.
- Powiedz mi córciu, co tam u Ciebie?
- Dobrze, dobrze tato. Pytasz już po raz setny.
Droga do domu nie była z byt daleka, parę kilometrów i byliśmy na miejscu.
- Dziękuję za podwiezienie – przytuliłam tatę i udałam się do domu.
- Nie ma za co –krzyczał z auta.
Weszłam do domu, rozebrałam się i udałam się przed tv z książkami, niby miałam się uczyć, ale niebyt mi to wychodziło. Czekałam na Magdę, było już późno…
Nagle ktoś wybił szybę kamieniem w naszym pokoju gościnnym. Zamarłam……


niedziela, 24 marca 2013

20!


Macie kolejny rozdział! Dziękuję za tyle wyświetleń i komentarzy.  Mam pomysł na kolejny rozdział!
15 = nowy rozdział. Buziaki!;)

Tak też myślałam Przemo zajął się wszystkim za nas i tak jakby urządził za nas parapetówę, ale co tam niech chłopak się cieszy, może to mu wyjdzie.
- Jak to o 20? –krzyczałam przez telefon do niego.
- Czy ty to słyszysz, Piotrek?  - mówiłam jednocześnie do braci.
- No i co?  - zrobił to za nas, kochanie.
- Ahhhmm, czyli mam rozumieć, że wszystko ty gotujesz i kupujesz, taak?
- Ale jak to ?! To jest wasze nie moje. – od razu jego głos zmienił się.
- Dobra, dobra przyjedź, pojedziemy na zakupy.
- Dobra, będę za godzinę.
- Jak to na zakupy, czemu ja musze być winny?! NIeeee, mamo! –krzyczał Piotrek, unosząc ręce do góry jakby kogoś miał tam ujrzeć.
- Spokojnie, parę godzin, ze dwie może trzy. – uśmiechnęłam się zabójczo do niego.
- Może dwie, ewentualnie siedem. – mruczał pod nosem idąc na kanapę do salonu.
- Udam, że tego nie słyszałam.
Poszłam do naszej sypialni, otworzyłam szafę i stałam tam chyba z 15 minut i jak zawsze marudziłam, że nie mam co ubrać. Jest zimna, mroźna zimna, zimna zima. Ughhh-.- Nie lubię tego! Zdecydowanie nienawidzę! Na szczęście wygrzebałam jakieś ciuchy i ubrałam się, włosy spięłam w kucyka jakoś specjalnie się nie malowałam, pomalowałam tylko rzęsy i lekko powieki. Przecież jadę na zakupy, a nie na pokaz mody.
- Jedziemy? – zapytał Piotrka, który wylegiwał się na kanapie.
- Już jesteś gotowa? To twój nowy rekord, zdecydowanie!
- Ha Ha Ha, bardzo śmieszne. – oberwał w ramię za te słowa, których później żałował.
- Auć, teraz mnie tu boli. Tu, tu. Czekam na przeprosiny. – zrobił słodką minę szczeniaczka.
Nie miałam innego wyjść, musiałam go pocałować. Mi to pasowało, jemu chyba też. Niestety Przemek w naszym domu czuł się jak u siebie.
- Puka się chyba albo obok drzwi jest taki mały kwadracik i jego się wdusza. – powiedziałam do niego z lekkim grymasem na twarzy.
- To jest dzwonek! – odpowiedział zadowolony jakby Amerykę odkrył.
- Brawo!
*parę godzin później*
Na zakupach jakoś nie było z nimi problemu, byli grzeczni co jest bardzo, bardzo, bardzo dziwne. W domu przyrządziliśmy sałatki, zamówiliśmy pizze i różne przekąski był również alkohol bo przecież parapetówa bez alkoholu to nie parapetówka.
- Gdzie oni wszyscy są ? – zapytał lekko poddenerwowana.
- Zaraz będą. Wiesz dobrze, że wejdą punktualnie.
Na zegarku była pokazana równo godzina 20!
- No i masz! – krzyknął Przemo.
- No widzę, widzę.
Gdy zobaczyłam ich wszystkich na mojej twarzy pokazał się wielki rogal.
- Jak tu ładnie.
- No, ale się urządziliście.
Wtedy słyszałam tylko takie słowa.
- Jakie piękne! Jak to zrobiłaś? Nie było trzeba.
- Było, było. Cieszę się, że Ci się podoba.
Od Magic’a, Kasi, Zosi, Duzersa, Zengiego, jakiejś dziewczyny,Ward’a, Przemka dostaliśmy z Piotrkiem duży obraz gdzie jesteśmy wszyscy razem zdjęcie było robione w Turcji. Było prześliczne.
- No to siadajcie! Rozgośćcie się !
- Oj widzę Pani domu rządzi. – powiedział głośno Zengota.
- A jak, teraz tu mam przerąbane. – zażartował młodszy z braci.
- No tak, tak i kto to mówi. Mówi to ten, który tak ładnie się podlizywał niedawno i sprzątał cały dom.
- On sprzątał?! Jak ze mną mieszkał to nawet skarpetek nie posprzątał. – zaśmial się Przemo.
- Dobra, nie oczerniaj mnie już tak! – wkurzył się Piotrek.
- Kochanie nie denerwuj się ! – po czym go pocałowałam.
Wszyscy się świetnie bawili, jedzenie przygotowane przez nas również im spakowało.
- Zengi! – krzyczałam przeciskając się !
- No hej ślicznoto. – odpowiedział jak zawsze z uśmiechem, czy on w ogóle mu kiedyś schodził z twarzy?
- Nie pochwaliłeś się. No, no, no.
- A no tak zapomniałem. To jest Magd. Magda poznaj Julię. Moją przyjaciółkę.
- Hahah, Zengi. Cześć miło mi Cię poznać, Grzesiek dużo o tobie mówił.
- Oooo, coś nowego. Mi również poznać kogoś bliżej z jego otoczenia.
- To ja Was zostawię. – powiedział Grzegorz i odszedł.
- Ładny dom i ogólnie fajna z Was para. Jak tu jechaliśmy wszyscy mówili o Was.
- Heh. – lekko się zawstydziłam co oni o nas mówią? – Dziękuję. A długo znacie się z Grzesiem ?
- No tak będzie z trzy miesiące.
- Bardzo się cieszę, że w końcu temu chłopczynie poszczęściła się jakaś fajna dziewczyna, która nie leci tylko na karierę, kasę i znajomości.
- Milo mi to słyszeć i na pewno tak nie jest. – uśmiechnęła się lekko dziewczyna.
- Zostawię Cię na chwile, baw się dobrze.
Powiem, że jak na pierwsze wrażenie jest fajną dziewczyną. Miała długie brązowe włosy, niebieskie oczy. Powiem, że Grzesio ma gust!
Zengi bawił się jak zawsze za Dj to i za barmana, robił IM kolorowe drinki. Magic z Przemkiem  i Piotrkiem tańczyli, DuZers i Zośia chyba się pogodzili, nie ogarniam ich.
- Ej kochani idziemy do klubu! – krzyczał Ward, wchodząc na stół.
- O tej godzinie, przecież jest już około drugiej.
- No i co ? Boisz się, mała. – ostatnie zaakcentował Ward.
- Nie! Idziemy.
- Na pewno chcesz iść? – objął mnie w pasie Piotrek i zapytał.
- No pewnie. – odpowiedział i czule pocałowałam go w usta.
* następnego dnia*
Obudziły mnie jęki chłopaków, którzy wczoraj byli nawaleni w trzy dupy.
- Julia! Błaa-ggggg-am! – jęczał Janowski.
- Chodź, ale nie budź ich, niech śpią i nacieszę się chwilą puki reszta nie jęczy.
Poszłam z Janowskim do kuchni, podałam mu tabletkę, którą od razu popił.
- Powiem Ci, że takiej parapetówy jeszcze nigdy nie miałem! – mówił cicho.
- Dzięki! – specjalnie krzyczałam.
- Nie krzycz, nie zabijaj ludzi.
- Ała, moja głowa.
- No wiedziałam, wiedziałam! Tu macie tabletki, tam jest woda. – wskazałam palce na blat kuchenny.
Poszłam do naszej sypialni, Piotrek jeszcze spał. Położyłam się obok niego i mocno przytuliłam.
- Co ja bym bez Ciebie zrobiła. – mówiłam sama do siebie, po cichu.
Faktycznie, co ja bym bez niego zrobiła?
- Hej, kochanie. – powiedział do mnie, po czym mnie pocałował.
- Po prostu bardzo Cię kocham.
- No ja Ciebie też. Uła! Tak to mogę się budzić codziennie.
- Reszta jak się czuję?
- Nie pytaj, pożerają tabletki.
- Serio? A dla mnie?!
Szybko wyskoczył z łózka i w tych swoich bokserkach kolorowych pobiegł do kuchni, po czym zaraz wrócił.
- Starczyło?
- Nie. – zrobił smutna minę.
- Masz. Wiedziałam, że też będziesz tego potrzebował.
- Ty złośliwa babo! Musiałem zbiec piętro niżej , a ty sobie je tu trzymałaś.
- Taka mała kara.
- Mała ? To ja Ci teraz pokażę Co to jest mała kara.
No i skończyło się to dla mnie nieszczęśliwie.
 Ałaaaaaaaaaa! Piotrek nie łaskocz! Błagam! Nie! Zostaw mnie! Hahahahaha. Ty debilu!
- Nie żyjesz! – powiedział mu do ucha.
Sekunda, a już go w łóżku nie było, uciekał po całym domu. Gdzie go znalazłam w pokoju gdzie spał Przemek.
- No tak, braterska miłość. Jakie to…. Obrzydliwe. – lekko się uśmiechnęłam.
Wbiegłam im do łóżka i zrobiliśmy bitwę na poduszki.
Oczywiście kto wygrał? JA!!! Złowieszczo się uśmiechnęłam.
Zeszliśmy do salonu. Wszyscy chłopacy oprócz Przemka i Piotrka robili śniadanie, pomogłam im.
- Ej debile, kiedy macie obóz? – zapytał Magic.
- Zaraz, buraku! – odpowiedział Zengi.
- Hahaha, Mrrrrr. – odpowiedział Janowski.
- Nie, no a tak serio?
- W przyszłym tygodniu, a ty?
- Za dwa tygodnie.
Wszyscy zjedliśmy śniadanie, śniadanie o godzinie 16, ale co tam.
Później wszyscy zebrali się do domu.
My z Piotrkiem pojechaliśmy w odwiedziny do jego rodziców, gdzie nie odbyło się bez wywiadu jak tam impreza, kto to nagłośnił? Przemo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


niedziela, 17 marca 2013

19!

Przepraszam za taką długo przerwę, ale zastanawiałam się nad tym czy pisać coś jeszcze dalej. Bo mam takie wrażenie, że niektórzy wchodząc na tego bloga mają ochotę zareklamować swojego, ze w ogóle nie ma tu stałych czytelników, ale to tylko moje przypuszczenie i mam nadzieję, że się mylę. Łapcie kolejny!
15 komentarzy = nowy rozdział. 
Niedługo liga się zaczyna, z kim jedzie pierwszy mecz Wasza drużyna?
Moja ma wyjazd do Gorzowa;) BUZIAKI!;>


- Jestem! - weszłam, krzycząc do rodziców.
- A Piotrka nie ma z Tobą? - widząc zdziwienie rodziców, wybuchnęłam śmiechem.
- Hahah, teraz już nie.
- A to w takim razie nie powiemy Ci co to za niespodzianka.
- No mamo, proszę. - mówiłam, błagalnym głosem.
- Nie ma mowy.
- Dajcie mi 5 minut. - wbiegłam szybko po schodach do swojego pokoju.
Wykręciłam numer do Piotrka i nacisnełam zieloną słuchawkę. Dziwne, że po drugim sygnale odebrał.
- Co się stało? - czułam to jego przerażenie w głosie.
-Człowieku, czy zawsze jak dzwonie musi się coś dziać?
- No nie. Przepraszam.
- To co teraz robisz , możesz przyjechać ? Proszę? - tak dlugo przeciągałam to słowo, aż się zgodził.
- Czyli jednak coś się stało?
- Hahahah, no z jednej strony tak. Rodzice mają dla mnie niespodziankę, ale nie chcą mi powiedzieć co to bo Ciebie nie ma.
- No dobra, za 10 minut będę.
- Dziękuję, pa.
- No, pa,pa.

Schodząc do salonu rodziców, weszłam jeszcze do kuchni po coś do picia.
- Kochanie wiesz, że nie możesz się przemęczać?
- Mamo, nie mów do mnie jakbym miała zaraz umrzeć. Czuję się zdrowa. Jest mi okej.
- No dobrze,dobrze. Martwię się o Ciebie.
- Nie masz o co się martwić.

*parę minut później*
- No nareszcie. - rzuciłam mu się na szyję i przywitałam buziakiem w policzek.
- Co to za nagła sprawa?
- No nie wiem, chodź. - pociągnęłam go za rękę do salonu.
- Mamo, tato. Jesteśmy, macie swojego Piotrka.
- A więc, pomyśleliśmy z mamą, że.
- Że?
- Że... Ubierajcie się jedziemy.
- No, ale dokąd?
- Przecież późno jest.
- Niedaleko. - odpowiedział tata.
Spojrzałam na Piotrka ten zrobił wielkie oczy.
- Mamo, długo jeszcze?
- Nie, chwilkę.
Wjechaliśmy do jakiegoś lasu, w środku lasu stał dom, ogromny dom jak go zobaczyłam mowę mi odebrało. Las, basen, cisza?- powtarzałam sobie to w myśli.
Chwyciłam Piotrka za rękę i wyszliśmy z auta.
- Córeczko, z okazji zbliżających się twoich 18 urodzin, chcielibyśmy z mamą dać tobie, a raczej Wam ten dom.
- Ale jak wy go? - oczy miałam wielkości pięciozłotówek.
Z drugiej strony domku wyszli rodzice Piotrka.
- A wy co tutaj robicie? - zapytał Piotrek.
- Już powiedzieliście ?- zapytała mama Pawlickich.
- Co powiedzieliście? - nie wiedziałam o co chodzi.
- Ten dom, razem z rodzicami Piotrka kupiliśmy dla Was i przyszłości Waszych dzieci?
- Hahahaha, dzieci. hahaha usmiałam się do łez.
- No co?
- Chcę mieć KIEDYŚ wnuki. - przedostatnie słowa wypowiedziała bardzo głośno.
- Dobra, nie. Teraz już tak na prawdę. To, że urodziny masz dopiero za dwa miesiące, nie mogliśmy już wytrzymać i o to on. Tadammmmmmmmmmm!- krzyknął tata.
- Jejku, dziekuję Wam wszystkim.
- Ekhhheemm, Dziękujemy. - chrząknął Piotrek.
- Tak właśnie dziękujemy. - poprawiłam się.
Podziękowaliśmy moim i Piotrka rodzicom i udaliśmy się na "zwiedzanie tego domu". Miał on trochę pomieszczeń, trochę? Trochę niż więcej.
- Uhuhuhu, wyczuwam bibę. - krzyknął Przemo.
Po chwili dostał przez ramie od mamy.
- Ja ci dam bibe! - po usłyszeniu tych słów, wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

Po paru godzinach wróciliśmy do domu, wszyscy. Ponieważ z urządzeniem wnętrza domu, musieliśmy poradzić sobie sami. Piotrek już został u nas, wraz ze swoim rodzicami. Przemo gdzieś pojechał bo dostał ważny telefon. Piotrek pytał o co chodzi, ale nic nie chciał powiedzieć, powiedział, że dowiemy się w swoim czasie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i udałam się do swojego pokoju. Piotrek uczynił to samo. Reszta? Reszta świetnie bawiła się w salonie.


Film mi się lekko urwał i obudziłam się w szpitalu.
- Budzi się, budzi! Ciiiii. - uciszała wszystkich moja mama.
- Dziewczyno nie możesz się tak przemęczać, wiem, że masz duzo energii w sobie, jeszcze będziesz miała na to czas. Nie teraz. Bo się wykończysz.

*kilka dni później*
Mój stan zdrowia się pogorszył, po czym musiałam zostać na parę dni dłużej w szpitalu niż wszyscy przypuszczali. O dziwo, nie było u niej Piotrka i Przemka. Martwiłam się trochę, co się dzieje. Później wszystko było już wyjaśnione.
Piotrek odebrał mnie ze szpitala, wsadził w auto i zawiązał oczy opaską.
- Piotrek! Zaczynam się bać.
- Nie masz czego. - po czym lekko cmoknął mnie w czółko.
Wprowadził mnie do domu, ściągnął opaskę, a ja ? Ja zaniemówiłam. Dom był przepięknie urządzony. Ściany zamiast ponurego białego koloru, przybrały farbę bordową, niebieską, fioletową zależy w jakim pokoju. Nasza sypialnia oczywiście miała kolor bordowy. Na środku stało wielkie łóżko, lekkie przewiewne  jasno białe, takie śnieżne firany , które lekko powiewały. Widok z balkonu był nieziemski.
- Podoba Ci się? - mój chłopak objął mnie w pasie i lekko zaczął całować po szyi.
- Sam to zrobiłeś? Bo już się bałam, że zmieniłeś zdanie, co do zamieszkania razem.
- Miałem fachową pomoc. Coś ty! Zwariowałaś. Nie mógłbym wytrzymać bez ciebie.
- O, jak milo.
Odwzajemniłam ten pocałunek.
Resztę dnia, spędziliśmy podobnie jak wyżej. Lubię zdecydowanie takie dni!