sobota, 23 lutego 2013

17!

Komentujcie! Buziaki!;)!!!!!!!!!!!
_______________________________________________________________________


W jedną sekundę moje życie wywróciło się o 180 stopni już myślałam, że bardziej szczęśliwsza być nie mogę, że mam wszystko, że mam najcudowniejszego chłopaka na świecie, że mam kochających rodziców, mam przyjaciół, mam wszystko co do szczęścia mi potrzebne. Jednak nie, wszystko to na co pracowałam tak długo się zmieniło w jedną sekundę. Nie docierało to do mnie. Przecież niedługo kończę swoje osiemnaste urodziny, one nie mają tak wyglądać, nie w tym roku, nie teraz, nie chcę tego.

                                                                         ***
- Nie rozumiem, może Pan powtórzyć. - nie usłyszałam tego słowa, które doktor wymienił jako ostatnie.
- Niestety, badania wykryły u Pani białaczkę. 
- No, ale jak białaczkę?! Przecież te krwotoki z nosa, to nie, nie. - mówiłam nadal nie dowierzając.
- Proszę niech się Pani uspokoi. - mówił to tak jakby nie wiedział co mnie czeka. 
- Da się to leczyć?
- Tak, oczywiście, że się da. Dzisiaj zostanie Pani w szpitalu, podamy pani chemioterapię, będziemy Pani ją podawać co jakiś czas. Chemioterapia pomoże Pani aby krew się ustatkowała.
Nie wytrzymałam. Musiałam wyjść, usiadłam na krzesełku i płakałam. Przecież w każdej chwili mogę umrzeć. 
*oczami Piotrka*
- Teraz tak szczerze proszę Doktora? - mówiłem.
- Tak?
- Przeżyje to ona?
- Proszę Pana na chwilę obecną powiem Pani, że leczenie ciągnie się latami. Zrobię wszystko w mojej mocy, żeby ona wyzdrowiała i była w pełni sprawną dziewczyną. Dzisiaj zostanie ona z nami, podamy jej chemie, zrobimy resztę badań, następnie kolejne dni będzie mogła spędzić w domu, ale i tak będziemy się widywać co jakiś czas... Głównie co dwa tygodnie. Musi Pan przygotować swoją dziewczynę na to, żeby się nie poddawała. 
- Dobrze, zrobię wszystko co trzeba. Nie pozwolę jej odejść tak po prostu.
- Ależ Proszę Pana dzisiaj z dnia na dzien człowiek nie umiera. Proszę być dobrej myśli. 
*wracając do Julii. *
- Piotrek jak to teraz będzie ? Będziesz mnie kochać? 
- Jejku, kochanie gadasz głupoty. Będę Cię kochać jeszcze,jeszcze bardziej. Nie zostawimy Cię z tym samej. No już, nie płacz. 
- Dziękuję. 
*parę godzin później*
- Co tu się dzieję ? - do pokoju wparował Przemo z....
- Cicho bądź debilu, nie widzisz, że śpi.
Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam dobrą groamde ludzi w moim pokoju szpitalnym był: Przemo, Kasia, Magic, Zośka i DuZers, co Duduek?! Zengi, , Dominika i paru znajomych ze szkoły. Przyszli chyba z czterdziestoma balonami, które przyczepili mi do łózka jak małemu dziecku. Dobrze, że "pokój" miałam sama, bo pielęgniarka by ich wszystkich pogoniła.
- No w końcu się uśmiechnęłaś. - powiedział z rogalem na twarzy Piotrek.
- Więcej Was matka nie miała ? 
- Nie, a co nie podoba się coś? To idziemy.
- Żartowałam. Jejku jakie balony, hahaha.
- No trochę ich szukaliśmy. 
- Jak się czujesz, młoda? - odezwał się Zengi. 
- Heh, no narazie dobrze, weźcie mnie już stąd błagam!
- Jesteś tu dopiero cztery godziny.
- I o cztery za dużo. 
- Mama będzie jutro. - szepnął mi do ucha Piotrek.
No tak było zabawnie, śmialiśmy się, graliśmy, jedliśmy to znaczy oni jedli słodycze ja nie mogłam, wygłupialiśmy się. Co ja bym bez nich zrobiła? To tego jeszcze nie wiem. 
Oni poszli po coś do picia, Piotrek porozmawiać z lekarzem. Został ze mną Zengi. 
- No co jest Zenguś, widzę, że Ciebie coś martwi. Opowiadaj mi tu. 
- Jak się czujesz?
- Nie jest najgorzej, okażę się potem jak to będzie. 
- Wiesz mała..., że musisz dać radę!
- Wiem, wiem.
- No i taka masz być już do końca, uśmiechnięta jak zawsze. 
- No dobra, dobra nie gadajmy teraz o mnie. Mów co jest. - wiedziałam, że po coś chciał zostać i nie iśc z resztą na dół. Wiedziałam to od samego początku.
- No bo słuchaj, byłem sobie na meczu i zobaczyłem taką fajną dziewczynę no i.. 
- Iiiii? Nie zacinaj się w takim momencie. 
- I mi się podoba, strasznie mi się podoba , spotkaliśmy się już parę razy i się chyba zakochałem.
- No to chyba dobrze, nie?
- No niby tak, ale ja nie umiem chyba.
- Jak nie umiesz, głupku. Umiesz, wszyscy umieją tylko nie chcą pokazać. Zrobimy tak.
- No jak? - zapytał z zaciekawieniem .
- No tak, że ja walczę , a ty spróbujesz zawalczyć o nią dla siebie. O miłość walczyć nie umiesz, deklu. Kto jak kto, ale nasz Zengi ?! Bez przesady. - poklepałam go po ramieniu.
Taką fajną rozmowę przerwał nam "tłum" ludzi, którzy do nas przyszli.
- No a wy co tutaj tak sami? - zapytał zbyt ciekawy Magic.
- Rozmawiać już nie możemy ?
- Możecie, możecie. 
- No dobra, my się już zbieramy. 
- Dziękuje, że przyszliście, pa!
- Papa!
- Pa!
- Zengi?
-Tak ?- gwałtownie się odwrócił.
- Dokończymy to. - powiedział z lekkim uśmiechem.

Usnęłam jak małe dziecko, byłam zmęczona tą ich całą wizytą. Rano obudził mnie lekarz, który przyszedł na obchód. 
- A ten chłopak tutaj całą noc? - zapytał mnie.
- Najwidoczniej tak.
- Musi być Pani tego warta. - oznajmił doktor.
- Jest, jest. - powiedział Piotrek.
- No już wiemy kto tu ma gumowe uszy. - zaśmiałam się.
- Na pewno, nie ja! - krzyknął.
- Jak się Pani dzisiaj czuje? - zapytał.
- Bywało gorzej. 
- To dzisiaj podamy Pani tą chemie i wieczorem o ile będzie wszystko dobrze wypuścimy Panią do domu.
- Jest.
- Udam, że tego nie słyszałem. - zażartował Doktor Nowak.
- Do zobaczenia. 
- Do zobaczenia, doktorze.
- Piotrek, jedź do domu, wyśpij się. 
- Nie, zostanę tutaj.
- Dobrze, że liga się już skończyła.
- Hahaha. Bardzo śmieszne. Dobra to pojadę do domu, wrócę za godzinę, góra dwie. Jak coś się będzie działo dzwoń. 
- Będę dzwonić, nawet jak będę na sali operacyjnej. 
- Żarty Ci się dzisiaj trzymają.
Czule mnie pocałował i wyszedł. Zostałam sama, ale nie na długo....
- Córeczko, jak się czujesz? - wparowała do pokoju jak nic.
- Cześć mamo, wszystko u mnie dobrze , a u Ciebie?
- Nie żartuj sobie, pytam poważnie.
- Zaraz dostanę chemie, więc długo sobie nie pogadamy. Jest dobrze, czuję się świetnie.
- Skąd te balony?
- Ahhh, nie pytaj. Wczoraj wszyscy tu byli dosłownie. Na poprawę humoru.
- Oni to mają pomysły. - uśmiechnęła się mama.
Mama wyszła porozmawiać z lekarzem, w tym czasie pielęgniarka zrobiła resztę badań i dostałam.. Zasnęłam na tą całą dawkę chemii. Musiało to trwać chyba z dwie - trzy godziny. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam....




sobota, 16 lutego 2013

16!

I łapcie 16! W następnym rozdziale będzie już wszystko jasne. Mam pomysły i wenę, posty będę dodawała już od przyszłego tygodnia w piątek i być może w niedzielę. Zobaczy się. Liczę na Wasze komentarze!
Jeśli czytasz= skomentuj!!!!!!!!!!!  Buziaki ;)!
_________________________________________________________________________
Codzienna monotonia.. Wstałam, ubrałam się i oczekiwałam na Piotrka. Nie zjadłam nawet śniadania nie miałam na to ochoty. Nie wiem czemu, ale strasznie się tego bałam, bałam się tego, że te wyniki... a zresztą co będę gadać. Mama wyjechała znowu na delegacje, nie chciałam jej narazie martwić.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. 
- Piotrek, no hej. Wejdź. - zamknął drzwi, momentalnie rzuciłam mu się na ramiona i czule go pocałowałam.
- No hej, hej. A Tobie co ? 
- Stęskniłam się za Tobą, czy to takie dziwne? 
- No nie skądże. Jedziemy?
- Skoro trzeba. 
Cała droga to jedna wielka cisza. Nie odezwaliśmy się do siebie słowem. 
Weszliśmy do szpitala, udaliśmy się do recepcji i do lekarza prowadzącego. 
Dość szybko mnie zawołali jak na kolejki u lekarza to bardzo szybko zostałam wyczytana z listy oczekiwanych.
- Pani Julia? - zapytała pielęgniarka.
- Tak, to ja. 
- Zapraszam.
- Ja tu poczekam. 
Weszłam do środka, lekarz zrobił mi badania brzucha, krwi, moczu i wszystkiego co było możliwe. Zostałam kuta igłami. 
- No na moje nie wygląda za dobrze, poczekajmy na wyniki badań. 
- A kiedy one będą gotowe?
- Za dwa tygodnie albo wcześniej to zależy, odezwę się telefonicznie.
- Dobrze będę czekała.
- I co ? widziałam u Piotrka w oczach ten strach, przerażenie. 
- Czekamy na telefon. Zabierz mnie już stąd proszę.
- No chodźmy. 
Objął mnie w pasie i wyszliśmy stamtąd. Nie chciałam dzisiaj z nikim rozmawiać, chciałam żeby Piotrek był przy mnie, blisko mnie, nie chciałam być sama. Nie teraz, nie dziś.
Udaliśmy się do domu mimo, że cała ta wizyta w szpitalu trwała jakoś około dwóch godzin byłam zmęczona. Położyłam się obok Piotrka i zasnęłam.
*parę godzin później*
Usłyszałam tylko jak mój chłopak z kimś rozmawia. 
" Nie wiem badania będą za dwa tygodnie chyba, Przemo boję się, a co jeżeli ? Dobra damy rade. Trzymaj się !"
Nie chciałam, żeby widział, że jakoś specjalnie przysłuchuję się tej rozmowie... Nie wytrzymałam.
- Piotruś ?
- Tak kochanie? - odpowiedział z troską w głosie.
- Będzie dobrze. 
Dzień minął trochę nudno, ale sama tego chciałam. Jutro nareszcie mecz, od naszego powrotu z Turcji nie było mnie na stadionie. 
* następnego dnia - mecz*
To już dziś! Nie mogłam się doczekać. Mecz pomiędzy naszymi BYKAMI, a Unibaxem Toruń. Zobaczę się z Darcy'm. Cieszyłam się! Wstając z łóżka, wstałam powoli tak, żeby nie obudzić Piotrka. 
Zabrałam rzeczy i poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się włosy lekko pofalowałam i udałam się do kuchni przygotować śniadanie. Miałam zrobić tosty, ale w ostatnim momencie postawiłam na naleśniki z serem. W między czasie psa wypuściłam na podwórko, nawet nie zauważyłam kiedy ze szczeniaczka zrobił się wielki lablador. 
Poczułam dotyk, objęcie w pasie i ciepło na szyi. 
- Witam!
- No witam,witam. Jak się spało mój mistrzu? 
- A bardzo dobrze, tylko następnym razem nie zabieraj mi kołdry młotku. 
- Ja ?! Coś ty !
- Dobra, dobra siadaj i jedz.
- Jak tak mam mieć codziennie to chcę zostać twoim mężem już dziś.
- No już myślałam, że powiesz co innego.
- Zawsze z Tobą! - z pełną buzią i grymasem puścił oczko w moją stronę.
- Za ile jedziemy ?
- Mamy jeszcze dwie godziny. 
- Ooouuaaa, to dużo. 
Piotrek przewiesił mnie przez plecy i zaniósł do sypialni. I ten no..... No właśnie.
* na stadionie *
Byliśmy już na stadionie, dokładnie byliśmy chyba dwie godziny przed meczem. Przywitałam się ze wszystkimi. Chłopcy poszli grać w piłkę, a ja czekałam u Piotrka w boksie, było strasznie gorąco. Popijałam wodę, aż zobaczyłam TORUŃSKIE ANIOŁY. 
Pobiegłam w stronę Ward'a i Holdera.
Rzuciłam im się na szyję. 
- Witam kuzynkę!
- Cześć Ward!
- A buziak w policzek ?
- Kuzynowi mogę dać. 
- A mi? - odezwał się z wielkim żalem i miną szczeniaczka Chris.
- Tobie też. 
- Co tam u Was? - zapytałam z wielką ciekawością.
- Dobrze. - powiedział Chris. 
- A u Maxa i Sealy ?
- Mały rośnie jak na drożdżach, Sealy ? Piękna jak zawsze. - rozchmurzony Chris opowiadał dalej. - Ward może się pochwalisz co tam u Ciebie?- mówił to tak, żeby powstrzymać swój śmiech.
- Dobrze. 
- Dobra, może sama coś od niego wyciągniesz. Idę przygotować motory.
- Okej.
- No opowiadaj. 
- Jeryyy, no dziewczyna o to mu chodzi. 
- Później Ci powiem, mała. Opowiadaj co u Ciebie/
- No nie za dobrze.
- To znaczy ?
- No czekam na wyniki badań. 
- A Tobie co się stało? 
- Takie tam, krwotoki z nosa. Nic szczególnego. - mówiłam to tak aby nie martwić Ward'a.
- Zadzwoń co i jak mi później. A teraz malutka lecę motory. Po meczu pogadamy.
- Okej, pa.
Czekałam aż zjawi się Kasia, która miała dojechać do Przemka później i miałyśmy się udać na trybuny. 
Zaraz prezentacja..
- Kochanie trzymaj kciuki ! 
- Będę, dla mnie i tak już jesteś MISTRZEM! - pocałowałam go, który odwzajemnił. 
Przyjechała Kasia i poszyłyśmy na najbliższą trybunę. Zaciskałam kciuki. Mecz był bardzo wyrównany, było dużo mijanek. Jednak wynik zakończył się wygraną Leszczńskich Byków wynikiem 50-40.
Podbiegłam do Piotrka i uściskałam go z całych sił. 
- Piękny bieg ! Kocham! 
- Ja też! 
Długo z nim nie pogadałam bo poszedł do kibiców. Pogratulowałyśmy reszcie, zrobiłam to także u Warda i Chrisa. 
*kilka dni później*
Zadzwonił telefon, z zaspanym głosem nacisnęłam zieloną słuchawkę. 
...
-Tak przy telefonie. 
- Tak, chciałbym się z Panią dzisiaj widzieć są już wyniki. 
- Dobrze, w takim razie będę za godzinę. 
- Dziękuję i do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Szybki telefon do Piotrka, będzie za trzydzieści minut. Specjalnie jakoś się nie szykowałam wiedziałam, że jadę do lekarza po wyniki, a nie na pokaz mody. 
Dojechaliśmy do szpitala, udaliśmy się na odpowiednie piętro. Piotrek chwycił mnie mocno za rękę i mocno ją trzymał. Weszliśmy do gabinetu... oboje. To co usłyszałam, o mały włos nie spadłam z krzesła. To nie możliwe.... 

niedziela, 10 lutego 2013

15!

I kolejny! Liczę na 15 komentarzy ;) 
Buziaki ;)!
______________________________________________________________________
Wiedziałam, że następny dzień będzie dniem bolesnym dla wszystkich. Wszyscy będą skacowani. Martwiłam się trochę DuZersem i Zosią, martwiłam się w ogóle tym co jest ze mną, krwotoki z nosa nie ulegały.
*następnego dnia* 
Obudziłam się, widziałam jak Piotrek smacznie śpi, nie chciałam go budzić. Wiedziałam doskoonale jakie będą konsekwencje. Wyobrażam sobie dzisiejszy dzień słowami typu "Auaaaaaa", "Daj tabletkę", "Zengi! Ty morderco, te drinki". A ja ? Ja zdrowa jak ryba, no może nie tak bardzo. Wstałam, poszłam do łazienki się odświeżyć,ubrałam się i wyszłam przed hotel. Musiałam jakoś to wszystko ogarnąć.
Słońce grzało , piękna pogoda. Na horyzoncie pokazał się nie kto inny jak Patryk. Co,jak, gdzie?
- Co ty tu o tej porze robisz? - zapytał ze zdziwieniem, wiedziałam, że nie wracał z nami do hotelu.
- Jestem? - odpowiedział arogancko.
- No to widzę, ale gdzie twoja dziewczyna?
- Nie wiem, widziałem ją ostatni raz na plaży.
- Pewnie tam jest. Jak wszystko przemyśli przyjdzie tutaj.
- Coś ty chłopcze tam wczoraj nawywijał? 
-Sam nie wiem, z jednej strony kocham Zosię jest dla mnie wszystkim, ale ta Monika...
- Co Monika? Zwykła dziewczyna, która zaślepiła Ci oczy. Nawet jej nie znasz. 
- Nie ona nie jest zwykła, ona uzupełnia drugą część mnie.
Usłyszeliśmy chrząknięcie był to Piotrek.
- A wy co tutaj? 
- Siedzimy, nie chciałam Cię budzić. - pocałowałam go, który odwzajemnił mój pocałunek.
- Dobra, to ja Wam nie przeszkadzam. - powiedział Patryk.
- Dokończmy to później.- powiedziałam mu do ucha
- A ty gdzie sama chodzisz? Gdzie reszta ?- zapytał, ziewając jednocześnie przeciągając się.
- Nie chciałam Cię budzić. Reeszta? Śpią jeszcze chyba.
- Co dzisiaj robimy?- zapytał.
- No ja nie wiem... Myślałam, że wszyscy będą skacowani i siedzimy tutaj.
- Coś ty. Ja się czuję świetnie, ty tez.. Chodźmy na plażę.
- Dobra, to idź się przebrać i za godzinę pójdziemy.
* godzinę później* 
- Gdzie idziemy? - zdezorientowana.
- Na spacer, ostatni dzień. Musimy spędzić go razem. Skoro miała to być wycieczka tylko dla nas.
- Miała... Tyle rzeczy się w ostatnie dni wydarzyło.
- Nie myślmy, ani nie rozmawiajmy o tym. Nacieszmy się sobą. 
- Jestem za, głupku . 
Szliśmy trzymając się za ręcę , od czasu do czasu całując. Tak mogłyby wyglądać całe te wakacje, ale co by to były za wakacje bez problemów. Ehhh.
Szliśmy tak wzdłuż plaży, nie patrząc na zegarek.
- Piotrek?
- Tak?
- A co byś zrobił jakbyś się dowiedział, że jestem chora?
- Na pewno kochałbym Cię tak samo, nawet jeszcze bardziej, chociaż już jest to niemożliwe. Bo kocham Cię na maxa! Byłbym z Tobą i zawsze przy Tobie! Ale dlaczego pytasz?
- No bo słuchaj, nie chciałam Cię martwić tym, ale od paru dni, to znaczy już przed wyjazdem miałam takie bóle głowy i krwotoki z nosa, czasem były one mocne, czasem nie. Wczoraj na dyskotece zasłabłam. Przemek to zauważył, chciał z tym coś zrobić, ale się nie zgodziłam.
- Czemu mi o tym nie powiedziałaś wcześniej?
- Nie chciałam psuć nam tej wycieczki. 
- Kochanie, nic byś nie zepsuła. Jutro jak wrócimy do Polski pojedziemy do lekarza. 
- Kocham Cię najmocniej na świecie. - szepnęlam mu do ucha. 
- A wiesz co teraz zrobię ?
- Hah, no co?
- To Patrz! Ty szepnęłaś mi do ucha, a ja to wykrzyczę całemu światu.
Pobiegł w stronę BUNGEE, wykupił bilet i wjechał na samą górę. Był już na szczycie. Serce biło mi jak oszalałe. Skacze !
- Julia!! Kocham CięĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ!!!!!!!!!!!!!!!!
Nagle wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć.
- Hahah, głupek.
- Musi być Pani szczęśliwa. - powiedziała jakaś miła, starsza Pani.
- I jestem . - z uśmiechem na twarzy odpowiedziałam.
Po paru minutach Piotrek był już przy mnie. 
- Głupi jesteś, wiesz? 
- Wiem, więcej dowodów Panienka chce?
- Hahah, głuptasie. Wierzę Ci. 
- No mam nadzieję. 
Pocałował mnie, a następnie udaliśmy się do hotelu. Było około godziny 17. Wszyscy smażyli się na słońcu w hotelowym basenie. 
- No hej wszystkim!
- Hej.
-Hej.
-Hej.
- A co ty taka uśmiechnięta? - zapytał Magic.
- Nie wiecie, co ten debil zrobił.
- Po moim braciszku można się wszystkiego spodziewać.
- Skoczył na BUNGEEEEEE!
- Oja, brachu ostro! - powiedział Magic.
- Jacy oni są szczęśliwi. - mówiła pod nosem Zosia. 
-Zosia? Gdzieś ty była? Martwiłam się. - mówiłam, rzucając jej się na szyję.
- Tu i tam, tam i tu. - odpowiedziała.
Momentalnie łzy jej napłynęły do oczu.
- Przestań, nie teraz, nie tutaj. Bądź silna. Musisz! - powiedziałam jej po cichu do ucha.



*następnego dnia*
- Pakuj się ! 
- No już, już. 
- Boziu, gorzej niż ze mną - mruczałam pod nosem do Pitera.
- Coś ty powiedziała.
- Piotrek! Nie łaskocz, pakuj się! Auć, Piotrek! - próbowałam coś wykrztusić. 
- Przeproś. 
- Przepraszam. 
- Ładniej. - powiedział.
Po chwili to ON czuł mój oddech ustach, ale no trudno Magic i Przemo musieli wparować nam do pokoju.
- Gołąbeczki, na lotnisko !
- Jeryy,  Przemo kto Cie wychowywał? - zapytałam.
- Ci sami co Pitera.- powiedział Przemo.
Po chwili wszyscy wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem. 
* parę godzin później- lotnisko*
Zostało nam jeszcze 30minut, siedzieliśmy na krzesełkach . Nagle Zosia ruszyła szybkim chodem w kierunku....... Moniki!
- Coś ty mi zrobiła, suko!
- Zosia, przestań. Nie warto! - hamowała ją Kasia.
- Haha, nie dałaś mu dupy to tak jest. Z takimi tak to się robi.
 Chyba nie chcesz żeby role się odwróciły jak mu pokażę coś na telefonie, kiciu! 
- Ty jesteś zwykłą ..... 
- Zosia, przestań. Chodźmy! - pośpieszałam dziewczyny, żeby nie doszło do jakiś rękoczynów.
Próbowałyśmy ja pocieszać, pomóc. Chociaż troszeczkę, doskonale wiedziałam jak to jest. 
Odprawa udała się bardzo szybko. Zajęliśmy miejsca. Usiadłam koło Piotrka, obok nas Magic i Kasia. Nie chciałyśmy zostawiać samej Zosi, ale stwierdziłyśmy, że przy nas się tak nie uśmieje jak przy Zengim i Przemku. Próbowali, ale nic....
- Nie wiem co z nia teraz będzie. - mówiłam do Piotrka, patrząc jak wzbijamy się w chmury.
- Kochanie, popatrz na mnie. 
- Tak?
-Leci.. Jeszcze dzisiaj pojedziemy do szpitala.
-To z przemęczenia. - broniłam się.
-To nie jest przemęczenie. 
Oparłam głowę o ramię Piotrka i zasnęłam.
Po paru godzinach byliśmy już na miejscu w Warszawie. Odebrał nas mój tato. 
I udaliśmy się do swoich domków, Piotrek pojechał do mnie. Chciał koniecznie być ze mną u lekarza.
Ale to dopiero jutro, już jutro będę torturowana igłami, badaniami i resztą. Strasznie się boję.


sobota, 2 lutego 2013

14!

Sorki za tak długo przerwę, szkoła... Trochę dłuższy! Już niedługo będzie wyjaśnione co z Julką. Bądźcie cierpliwi! ;) Liczę na x komentarzy! ;)  

__________________________________________________________________

Wszyscy obudziliśmy się około 10, nie chcieliśmy tracić zbytnio dnia na spanie. Wstałam i ubrałam się, włosy spięłam w koka i zrobiłam delikatny makijaż. Mówiąc delikatny, mam na myśli pomalowane rzęsy. Musiałam czekać, aż Piotrek się wygrzebie.
- Kochanie, dalej wstawaj! - mówiłam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Jeszcze chwilka, proszę.- powiedział to, obracając się na drugi bok.
- No proszę, wstawaj.- mówiłam błagalnym głosem jednocześnie robiąc minkę szczeniaczka.
- Co z tego będę miał? - zapytał, unosząc jedną brew.
Pocałowałam mojego matołka i od razu zadziałało, trzeba mieć podejście do takich ludzi. Wszyscy zeszliśmy na dół, zjedliśmy śniadanie, natomiast nie wszyscy byli ogarnięci. To Kasia musiała umyć włosy, Magic się wykapać.
- No jak z dziećmi! - powiedziałam.
- A mnie tak pośpieszałaś. - powiedział Piotrek.
- To co ? Godzina? - zapytałam.
- Okej.
Wszyscy rozeszliśmy się do pokoi. W tym czasie jak Piotrek się kąpał sprawdziłam strony społecznościowe. Nie było nic ciekawego, oprócz wieczornej ligi angielskiej.
- Piotrek!!!
- Co ? - krzyczał stojąc za mną.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Krzyczeliśmy do siebie mimo tego, że staliśmy obok siebie.


*godzinę później*
- To jak dziewczyny zakupy? - zapytała Zosia.
- Pewnie!
- O nie, tylko nie to. Pięć godzin łażenia po sklepach. Mamo czemu mnie tak ukarałaś?!- mruczał pod nosem Przemo.
- Ja tam mogę iść na zakupy, pod warunkiem, że na końcu będzie obiad, a wieczorem..- mówił Zengi.
- Dobra Zengi, wiemy co wieczorem. - powiedziałyśmy wszystkie razem.
- Zengi, wiesz co? Ty to jednak umiesz się podlizać dziewczynom.  - powiedział Magic.
Po piętnastu minutach miałyśmy już kupione sukienki na wieczór, poszło dość szybko, ale z dodatkami i butami poszło trochę mnie sprawniej. Ja połączyłam kolor beżowy z miętowymi dodatkami. Powiem całkiem nieźle mi to wyszło. Dziewczyny poszły w trochę ostrzejsze kolory.
Po dwóch godzinach chodzenia po sklepach, chłopacy byli już do reszty wykończeni, był wyjątek  Zengi! Ten człowiek rozwala od środa, poprawi każdemu humor w najmniej oczekiwanym momencie, rozśmieszy każdego i na dodatek jest świetnym przyjacielem!



- To co zamawiamy ? - zapytał Przemo.
- Pizze? - zapytał DuZers.
- Tak, jak najbardziej, byle szybko i dużo. - powiedzieli bracia.
- Dlaczego jest pomidor na moich spodniach ? Przemo to twoja sprawka!
- Nie, jak to moja? Zwariowałaś. - bronił się jak mógł , ale mu to nie wychodziło.
- No,no,no .
Nie mogło być inaczej, wyrzucili nas z pizzeri, a dlaczego? Za złe zachowanie i jak to powiedziała kelnerka" zostawienie po sobie chlewu " no nic dodać, nic ująć.
Wróciliśmy do hotelu, mieliśmy jeszcze parę godzin do wyjścia. Rozeszliśmy się do swoich pokoi i próbowaliśmy się odprężyć i odpocząć. Oglądaliśmy turecką telewizję, Piotrek chciał naśladować człowieka, który mówił coś w wiadomościach, ale mu to słabo wychodziło. Wyszłam na balkon bo w pokoju było dość duszno, zakręciło mi się w głowie nie chciałam, żeby Piotrek to zauważył. Nie wyszło mi, muszę przyznać, że w udawaniu jestem słaba.
- Julia, co się dzieje? - zapytał z ogromnym przerażeniem, oczy miał w wielkości pięciu złotówek.
- Nic, jest okej.
- Na pewno?
- Tak, na pewno.
Po chwili przytulił mnie z całej siły i usłyszałam tylko " Zawsze będę z TOBĄ!". Poczułam jego zapach, moje ulubione perfumy. Oddech na mojej szyi, za chwilę było już na ustach.
- Piotrek , ale ja się boję, nigdy tego nie robiłam.
- Ja też nie. - uśmiechnął się do mnie lekko i wrócił do tego co zaczął parę minut temu.
Co się wydarzyło, to się wydarzyło.

* 30 minut do wyjścia*
Ubrałam mój przygotowany zestaw. Wiedziałam, że w tych szpilkach długo nie wytrzymam. Włosy pokręciłam w lekkie loki, zrobiłam delikatny makijaż w jasnych kolorach.
- Świetnie wyglądasz. - takie miłe słowa usłyszałam od mojego chłopaka.
- Dziękuję. - podziękowałam mu buziakiem w policzek.
Dziewczyny również świetnie wyglądały. Do kluby poszliśmy pieszo, był on oddalony jakieś 10 minut od hotelu.
Na początku było dość spokojnie, wszyscy trzymali "fason", potem..... A potem to się lało? Tylko Ja jakoś się trzymałam, nie wspomnę o DuZersie. Ten to miał...Tego dnia wszyscy byli mistrzami parkietu mimo, że każdy tańczył z każdym. Tylko się tak wymieniali Ci usiedli, aby odpocząć, następni na parkiet. DuZers pilnował baru, ja natomiast siedziałam, niezbyt dobrze się czułam. Piotrek tańczył, Zengi rozmawiał po angielsku z DJ ten to wiedział, kiedy ma wkroczyć. Zosia i Kaśka tańczyły, Przemo podrywał kogoś.
Musiałam wyjść, nie wytrzymałam..
Przed klubem nikogo nie było, mimo tak ruchliwej ulicy o tej porze nie było prawie nikogo. Spuściłam głowę w dół i tak stałam przez parę minut.
- Ej co jest ? - zapytał Przemo, nie wiem skąd on się tam znalazł.- Ktoś Cię uderzył? -dodał.
- Nic mi nie jest, porostu za dużo wypiłam.
- No tak, za dużo wypiłaś, zakręciło Ci się w głowie i krew ci poleciała z nosa. A mógłbym taką lepszą wersję i trochę nie okłamaną.
- No nie wie co się dzieje, od paru dni  leci mi krew z nosa, mam zawroty głowy.
- Piotrek wie?
- Nie, nikt nie wie. Oprócz Ciebie od teraz.
- No to trzeba do szpitala jechać.
- Jak wrócę do Polski, pójdę do lekarza.
- Oszczędzaj się teraz. Chcesz wracać?
- Nie, teraz już będzie dobrze. Nie martw się tak. -  uśmiechnęłam się lekko.- A i Przemo, nie mów na razie nic Piotrkowi, proszę. Obiecuję, jutro mu powiem , ale nie psujmy innym zabawy.
- No dobra, ale pilnuj się! Jak coś to mów. - martwił sie i przemawiał do mnie jak starszy brat.
Teraz już na sto procent wiedziałam, że muszę iść do lekarza. Nie budziło to u mnie podejrzeń, na razie nie miałam się czym martwić.
- Holoahola! Ejeje, co tu się dzieję.
Słyszałam w tej głośniej muzyce tylko to jak Zosia kłóciła się z Dudusiem.
- O co chodzi ? - zapytałam Kasię.
- No praktycznie o to, że do Patryka przystawiała się jakaś laska, on na to reagował, przytuliła go lekko, a Zosia to zauważyła.
- On nie zrobił tego , nie?
- Nie no coś ty. Wiem tylko, że to jakaś Monika z zielonej Góry i ma 19 lat.
- Skąd wiesz?
- Bezczelnie mi się przedstawiła.
Już wiedziałam, ze następny dzień nikt nic nie będzie zaliczony do udanych. Moja rozmowa z Piotrkiem, DuZersa z Zosią. Jeszcze parę dni nam zostało. Nie wyszło inaczej jak to, że musiałam trzymać Piotrka bardzo mocno, bo by się obalił, zresztą Zengieggo, Janosia czy Przema również. Ich śpiew na całą ulicę był przerażający  ale jak to stwierdził Zengi" Chłopaki! "X-factor"byśmy wygrali".Temu żarty się trzymają zawsze.
Czy tylko my z Kasią nad tym panowałyśmy?!  Na to wygląda.
A gdzie DuZers i Zosia?