niedziela, 24 marca 2013

20!


Macie kolejny rozdział! Dziękuję za tyle wyświetleń i komentarzy.  Mam pomysł na kolejny rozdział!
15 = nowy rozdział. Buziaki!;)

Tak też myślałam Przemo zajął się wszystkim za nas i tak jakby urządził za nas parapetówę, ale co tam niech chłopak się cieszy, może to mu wyjdzie.
- Jak to o 20? –krzyczałam przez telefon do niego.
- Czy ty to słyszysz, Piotrek?  - mówiłam jednocześnie do braci.
- No i co?  - zrobił to za nas, kochanie.
- Ahhhmm, czyli mam rozumieć, że wszystko ty gotujesz i kupujesz, taak?
- Ale jak to ?! To jest wasze nie moje. – od razu jego głos zmienił się.
- Dobra, dobra przyjedź, pojedziemy na zakupy.
- Dobra, będę za godzinę.
- Jak to na zakupy, czemu ja musze być winny?! NIeeee, mamo! –krzyczał Piotrek, unosząc ręce do góry jakby kogoś miał tam ujrzeć.
- Spokojnie, parę godzin, ze dwie może trzy. – uśmiechnęłam się zabójczo do niego.
- Może dwie, ewentualnie siedem. – mruczał pod nosem idąc na kanapę do salonu.
- Udam, że tego nie słyszałam.
Poszłam do naszej sypialni, otworzyłam szafę i stałam tam chyba z 15 minut i jak zawsze marudziłam, że nie mam co ubrać. Jest zimna, mroźna zimna, zimna zima. Ughhh-.- Nie lubię tego! Zdecydowanie nienawidzę! Na szczęście wygrzebałam jakieś ciuchy i ubrałam się, włosy spięłam w kucyka jakoś specjalnie się nie malowałam, pomalowałam tylko rzęsy i lekko powieki. Przecież jadę na zakupy, a nie na pokaz mody.
- Jedziemy? – zapytał Piotrka, który wylegiwał się na kanapie.
- Już jesteś gotowa? To twój nowy rekord, zdecydowanie!
- Ha Ha Ha, bardzo śmieszne. – oberwał w ramię za te słowa, których później żałował.
- Auć, teraz mnie tu boli. Tu, tu. Czekam na przeprosiny. – zrobił słodką minę szczeniaczka.
Nie miałam innego wyjść, musiałam go pocałować. Mi to pasowało, jemu chyba też. Niestety Przemek w naszym domu czuł się jak u siebie.
- Puka się chyba albo obok drzwi jest taki mały kwadracik i jego się wdusza. – powiedziałam do niego z lekkim grymasem na twarzy.
- To jest dzwonek! – odpowiedział zadowolony jakby Amerykę odkrył.
- Brawo!
*parę godzin później*
Na zakupach jakoś nie było z nimi problemu, byli grzeczni co jest bardzo, bardzo, bardzo dziwne. W domu przyrządziliśmy sałatki, zamówiliśmy pizze i różne przekąski był również alkohol bo przecież parapetówa bez alkoholu to nie parapetówka.
- Gdzie oni wszyscy są ? – zapytał lekko poddenerwowana.
- Zaraz będą. Wiesz dobrze, że wejdą punktualnie.
Na zegarku była pokazana równo godzina 20!
- No i masz! – krzyknął Przemo.
- No widzę, widzę.
Gdy zobaczyłam ich wszystkich na mojej twarzy pokazał się wielki rogal.
- Jak tu ładnie.
- No, ale się urządziliście.
Wtedy słyszałam tylko takie słowa.
- Jakie piękne! Jak to zrobiłaś? Nie było trzeba.
- Było, było. Cieszę się, że Ci się podoba.
Od Magic’a, Kasi, Zosi, Duzersa, Zengiego, jakiejś dziewczyny,Ward’a, Przemka dostaliśmy z Piotrkiem duży obraz gdzie jesteśmy wszyscy razem zdjęcie było robione w Turcji. Było prześliczne.
- No to siadajcie! Rozgośćcie się !
- Oj widzę Pani domu rządzi. – powiedział głośno Zengota.
- A jak, teraz tu mam przerąbane. – zażartował młodszy z braci.
- No tak, tak i kto to mówi. Mówi to ten, który tak ładnie się podlizywał niedawno i sprzątał cały dom.
- On sprzątał?! Jak ze mną mieszkał to nawet skarpetek nie posprzątał. – zaśmial się Przemo.
- Dobra, nie oczerniaj mnie już tak! – wkurzył się Piotrek.
- Kochanie nie denerwuj się ! – po czym go pocałowałam.
Wszyscy się świetnie bawili, jedzenie przygotowane przez nas również im spakowało.
- Zengi! – krzyczałam przeciskając się !
- No hej ślicznoto. – odpowiedział jak zawsze z uśmiechem, czy on w ogóle mu kiedyś schodził z twarzy?
- Nie pochwaliłeś się. No, no, no.
- A no tak zapomniałem. To jest Magd. Magda poznaj Julię. Moją przyjaciółkę.
- Hahah, Zengi. Cześć miło mi Cię poznać, Grzesiek dużo o tobie mówił.
- Oooo, coś nowego. Mi również poznać kogoś bliżej z jego otoczenia.
- To ja Was zostawię. – powiedział Grzegorz i odszedł.
- Ładny dom i ogólnie fajna z Was para. Jak tu jechaliśmy wszyscy mówili o Was.
- Heh. – lekko się zawstydziłam co oni o nas mówią? – Dziękuję. A długo znacie się z Grzesiem ?
- No tak będzie z trzy miesiące.
- Bardzo się cieszę, że w końcu temu chłopczynie poszczęściła się jakaś fajna dziewczyna, która nie leci tylko na karierę, kasę i znajomości.
- Milo mi to słyszeć i na pewno tak nie jest. – uśmiechnęła się lekko dziewczyna.
- Zostawię Cię na chwile, baw się dobrze.
Powiem, że jak na pierwsze wrażenie jest fajną dziewczyną. Miała długie brązowe włosy, niebieskie oczy. Powiem, że Grzesio ma gust!
Zengi bawił się jak zawsze za Dj to i za barmana, robił IM kolorowe drinki. Magic z Przemkiem  i Piotrkiem tańczyli, DuZers i Zośia chyba się pogodzili, nie ogarniam ich.
- Ej kochani idziemy do klubu! – krzyczał Ward, wchodząc na stół.
- O tej godzinie, przecież jest już około drugiej.
- No i co ? Boisz się, mała. – ostatnie zaakcentował Ward.
- Nie! Idziemy.
- Na pewno chcesz iść? – objął mnie w pasie Piotrek i zapytał.
- No pewnie. – odpowiedział i czule pocałowałam go w usta.
* następnego dnia*
Obudziły mnie jęki chłopaków, którzy wczoraj byli nawaleni w trzy dupy.
- Julia! Błaa-ggggg-am! – jęczał Janowski.
- Chodź, ale nie budź ich, niech śpią i nacieszę się chwilą puki reszta nie jęczy.
Poszłam z Janowskim do kuchni, podałam mu tabletkę, którą od razu popił.
- Powiem Ci, że takiej parapetówy jeszcze nigdy nie miałem! – mówił cicho.
- Dzięki! – specjalnie krzyczałam.
- Nie krzycz, nie zabijaj ludzi.
- Ała, moja głowa.
- No wiedziałam, wiedziałam! Tu macie tabletki, tam jest woda. – wskazałam palce na blat kuchenny.
Poszłam do naszej sypialni, Piotrek jeszcze spał. Położyłam się obok niego i mocno przytuliłam.
- Co ja bym bez Ciebie zrobiła. – mówiłam sama do siebie, po cichu.
Faktycznie, co ja bym bez niego zrobiła?
- Hej, kochanie. – powiedział do mnie, po czym mnie pocałował.
- Po prostu bardzo Cię kocham.
- No ja Ciebie też. Uła! Tak to mogę się budzić codziennie.
- Reszta jak się czuję?
- Nie pytaj, pożerają tabletki.
- Serio? A dla mnie?!
Szybko wyskoczył z łózka i w tych swoich bokserkach kolorowych pobiegł do kuchni, po czym zaraz wrócił.
- Starczyło?
- Nie. – zrobił smutna minę.
- Masz. Wiedziałam, że też będziesz tego potrzebował.
- Ty złośliwa babo! Musiałem zbiec piętro niżej , a ty sobie je tu trzymałaś.
- Taka mała kara.
- Mała ? To ja Ci teraz pokażę Co to jest mała kara.
No i skończyło się to dla mnie nieszczęśliwie.
 Ałaaaaaaaaaa! Piotrek nie łaskocz! Błagam! Nie! Zostaw mnie! Hahahahaha. Ty debilu!
- Nie żyjesz! – powiedział mu do ucha.
Sekunda, a już go w łóżku nie było, uciekał po całym domu. Gdzie go znalazłam w pokoju gdzie spał Przemek.
- No tak, braterska miłość. Jakie to…. Obrzydliwe. – lekko się uśmiechnęłam.
Wbiegłam im do łóżka i zrobiliśmy bitwę na poduszki.
Oczywiście kto wygrał? JA!!! Złowieszczo się uśmiechnęłam.
Zeszliśmy do salonu. Wszyscy chłopacy oprócz Przemka i Piotrka robili śniadanie, pomogłam im.
- Ej debile, kiedy macie obóz? – zapytał Magic.
- Zaraz, buraku! – odpowiedział Zengi.
- Hahaha, Mrrrrr. – odpowiedział Janowski.
- Nie, no a tak serio?
- W przyszłym tygodniu, a ty?
- Za dwa tygodnie.
Wszyscy zjedliśmy śniadanie, śniadanie o godzinie 16, ale co tam.
Później wszyscy zebrali się do domu.
My z Piotrkiem pojechaliśmy w odwiedziny do jego rodziców, gdzie nie odbyło się bez wywiadu jak tam impreza, kto to nagłośnił? Przemo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


niedziela, 17 marca 2013

19!

Przepraszam za taką długo przerwę, ale zastanawiałam się nad tym czy pisać coś jeszcze dalej. Bo mam takie wrażenie, że niektórzy wchodząc na tego bloga mają ochotę zareklamować swojego, ze w ogóle nie ma tu stałych czytelników, ale to tylko moje przypuszczenie i mam nadzieję, że się mylę. Łapcie kolejny!
15 komentarzy = nowy rozdział. 
Niedługo liga się zaczyna, z kim jedzie pierwszy mecz Wasza drużyna?
Moja ma wyjazd do Gorzowa;) BUZIAKI!;>


- Jestem! - weszłam, krzycząc do rodziców.
- A Piotrka nie ma z Tobą? - widząc zdziwienie rodziców, wybuchnęłam śmiechem.
- Hahah, teraz już nie.
- A to w takim razie nie powiemy Ci co to za niespodzianka.
- No mamo, proszę. - mówiłam, błagalnym głosem.
- Nie ma mowy.
- Dajcie mi 5 minut. - wbiegłam szybko po schodach do swojego pokoju.
Wykręciłam numer do Piotrka i nacisnełam zieloną słuchawkę. Dziwne, że po drugim sygnale odebrał.
- Co się stało? - czułam to jego przerażenie w głosie.
-Człowieku, czy zawsze jak dzwonie musi się coś dziać?
- No nie. Przepraszam.
- To co teraz robisz , możesz przyjechać ? Proszę? - tak dlugo przeciągałam to słowo, aż się zgodził.
- Czyli jednak coś się stało?
- Hahahah, no z jednej strony tak. Rodzice mają dla mnie niespodziankę, ale nie chcą mi powiedzieć co to bo Ciebie nie ma.
- No dobra, za 10 minut będę.
- Dziękuję, pa.
- No, pa,pa.

Schodząc do salonu rodziców, weszłam jeszcze do kuchni po coś do picia.
- Kochanie wiesz, że nie możesz się przemęczać?
- Mamo, nie mów do mnie jakbym miała zaraz umrzeć. Czuję się zdrowa. Jest mi okej.
- No dobrze,dobrze. Martwię się o Ciebie.
- Nie masz o co się martwić.

*parę minut później*
- No nareszcie. - rzuciłam mu się na szyję i przywitałam buziakiem w policzek.
- Co to za nagła sprawa?
- No nie wiem, chodź. - pociągnęłam go za rękę do salonu.
- Mamo, tato. Jesteśmy, macie swojego Piotrka.
- A więc, pomyśleliśmy z mamą, że.
- Że?
- Że... Ubierajcie się jedziemy.
- No, ale dokąd?
- Przecież późno jest.
- Niedaleko. - odpowiedział tata.
Spojrzałam na Piotrka ten zrobił wielkie oczy.
- Mamo, długo jeszcze?
- Nie, chwilkę.
Wjechaliśmy do jakiegoś lasu, w środku lasu stał dom, ogromny dom jak go zobaczyłam mowę mi odebrało. Las, basen, cisza?- powtarzałam sobie to w myśli.
Chwyciłam Piotrka za rękę i wyszliśmy z auta.
- Córeczko, z okazji zbliżających się twoich 18 urodzin, chcielibyśmy z mamą dać tobie, a raczej Wam ten dom.
- Ale jak wy go? - oczy miałam wielkości pięciozłotówek.
Z drugiej strony domku wyszli rodzice Piotrka.
- A wy co tutaj robicie? - zapytał Piotrek.
- Już powiedzieliście ?- zapytała mama Pawlickich.
- Co powiedzieliście? - nie wiedziałam o co chodzi.
- Ten dom, razem z rodzicami Piotrka kupiliśmy dla Was i przyszłości Waszych dzieci?
- Hahahaha, dzieci. hahaha usmiałam się do łez.
- No co?
- Chcę mieć KIEDYŚ wnuki. - przedostatnie słowa wypowiedziała bardzo głośno.
- Dobra, nie. Teraz już tak na prawdę. To, że urodziny masz dopiero za dwa miesiące, nie mogliśmy już wytrzymać i o to on. Tadammmmmmmmmmm!- krzyknął tata.
- Jejku, dziekuję Wam wszystkim.
- Ekhhheemm, Dziękujemy. - chrząknął Piotrek.
- Tak właśnie dziękujemy. - poprawiłam się.
Podziękowaliśmy moim i Piotrka rodzicom i udaliśmy się na "zwiedzanie tego domu". Miał on trochę pomieszczeń, trochę? Trochę niż więcej.
- Uhuhuhu, wyczuwam bibę. - krzyknął Przemo.
Po chwili dostał przez ramie od mamy.
- Ja ci dam bibe! - po usłyszeniu tych słów, wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

Po paru godzinach wróciliśmy do domu, wszyscy. Ponieważ z urządzeniem wnętrza domu, musieliśmy poradzić sobie sami. Piotrek już został u nas, wraz ze swoim rodzicami. Przemo gdzieś pojechał bo dostał ważny telefon. Piotrek pytał o co chodzi, ale nic nie chciał powiedzieć, powiedział, że dowiemy się w swoim czasie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i udałam się do swojego pokoju. Piotrek uczynił to samo. Reszta? Reszta świetnie bawiła się w salonie.


Film mi się lekko urwał i obudziłam się w szpitalu.
- Budzi się, budzi! Ciiiii. - uciszała wszystkich moja mama.
- Dziewczyno nie możesz się tak przemęczać, wiem, że masz duzo energii w sobie, jeszcze będziesz miała na to czas. Nie teraz. Bo się wykończysz.

*kilka dni później*
Mój stan zdrowia się pogorszył, po czym musiałam zostać na parę dni dłużej w szpitalu niż wszyscy przypuszczali. O dziwo, nie było u niej Piotrka i Przemka. Martwiłam się trochę, co się dzieje. Później wszystko było już wyjaśnione.
Piotrek odebrał mnie ze szpitala, wsadził w auto i zawiązał oczy opaską.
- Piotrek! Zaczynam się bać.
- Nie masz czego. - po czym lekko cmoknął mnie w czółko.
Wprowadził mnie do domu, ściągnął opaskę, a ja ? Ja zaniemówiłam. Dom był przepięknie urządzony. Ściany zamiast ponurego białego koloru, przybrały farbę bordową, niebieską, fioletową zależy w jakim pokoju. Nasza sypialnia oczywiście miała kolor bordowy. Na środku stało wielkie łóżko, lekkie przewiewne  jasno białe, takie śnieżne firany , które lekko powiewały. Widok z balkonu był nieziemski.
- Podoba Ci się? - mój chłopak objął mnie w pasie i lekko zaczął całować po szyi.
- Sam to zrobiłeś? Bo już się bałam, że zmieniłeś zdanie, co do zamieszkania razem.
- Miałem fachową pomoc. Coś ty! Zwariowałaś. Nie mógłbym wytrzymać bez ciebie.
- O, jak milo.
Odwzajemniłam ten pocałunek.
Resztę dnia, spędziliśmy podobnie jak wyżej. Lubię zdecydowanie takie dni!

czwartek, 7 marca 2013

18!

PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGO NIEOBECNOŚĆ ! MACIE KOLEJNY ROZDZIAŁ ;) 
15 KOMENTARZY KOLEJNY ROZDZIAŁ.  ( nie miałam weny, natomiast już ją mam na najbliższe kilka rozdziałów..) BUZIAKI!;)
________________________________________________________________________

Kogo zobaczyłam? Człowieka, którego kocham bardzo mocno, kiedyś był mi daleki, natomiast teraz? Teraz to jest moim najukochańszym tatą, którego brakowało mi przez wiele lat.
                                                                      ***
- Tato ? - wydukałam ze swoim zaschniętych ust.
- Tak, to ja córeczko.
Posłałam mu lekki uśmiech, który odwzajemnił. Jeszcze rozmowy nie były tak pełne jak powinny, wiem, że jesteśmy na dobrej drodze ku temu!
- Jak się czujesz? -  było widać, że coś go gryzie, zapytał tak speszony.
- Dobrze, to znaczy bywało lepiej. Spokojnie, nie umieram na razie!
- Nawet sobie nie żartuj.
- Tato, wszyscy mi to mówią. Wiem, że mam dla kogo być, żyć i żyć teraźniejszością a nie przyszłością, co będzie to będzie, ale później.
- Nie lubię jak tak mówisz. - poklepał mnie po ramieniu.
- Wiem, wiem. Dziękuję, że przyjechałeś z mamą.
- Jak mogłoby być inaczej, jesteś naszą córką.
- A jak się układa pomiędzy wami ?
- Jest dobrze. Zobacz mówi ci to stary ojciec.
- Nie tak stary. - oboje w tym momencie wybuchnęliśmy śmiechem.
Rozmowę przerwał nam Piotrek, no bo kto inny? Tylko ten debil wie, kiedy i gdzie wejść i coś przerwać.
- Witaaaaaaaaaaaaam! - wszedł krzycząc, ale gdy zobaczył tatę od razu się uciszył.
- Dzień Dobry Panu! - grzecznie się przywitał. Szczerze mówiąc nie widziałam go jeszcze tak speszonego.
- Hej, hej. - przywitałam go buziakiem w policzek. - Nie bój się. - dodałam mu "otuchy".
- Tato, Piotrek. - moja twarzy zamieniła się w kamień, zrobiłam się blada.
- Co się stało?
- Hahahahah, nic. Poznajcie się.
- Tato to jest mój chłopak Piotrek.
- Piotrek poznaj mojego tatę.
Mężczyźni podali sobie ręce.
- Miło mi Cię poznać, szkoda tylko, że moja córka przedstawia mi swojego chłopaka w takich okolicznościach.
- Heh, mi też jest przykro. - spojrzeli na mnie i zrobili minę szczeniaczka.
- Dzień Dobry! A Panienka jeszcze tutaj ? - zdziwiłam się, gdy doktor wszedł i do mnie powiedział te słowa.
- No a gdzie mam być?
- No do domu jedziesz.
- Serio ?
- Tak, serio. Tylko słuchaj co Ci teraz powiem.  Masz się oszczędzać, brać regularnie leki, przyjeżdżać co dwa tygodnie, gdyby się coś działo jedziesz tutaj. Twój chłopak wszystko wie. - podał mi listę zadań, których musiałam przestrzegać.
- Panie Doktorze, jak mój chłopak to wie to tak musi być. - wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.


* parę godzin później *
Rodzice pojechali do znajomych, powiedziałam im, że mogą jechać gdyby coś to zadzwonię. Chciałam trochę spędzić czasu z moim chłopakiem. Gdy dojechaliśmy do domu, Piotrek kazał mi wejść do domu on pod pretekstem poszukania telefonu w aucie tam został i odczekał parę minut.
Od kluczając drzwi, napotkałam się na płatki róż, miałam podążać za nimi i zbierać "wskazówki", były one porozsypywane po całym domu, gdzie doprowadziły mnie one do mojego pokoju. Teoretycznie mojego, w praktyce był on nasz. Były tam jego rzeczy jak i moje, tak samo było u niego w domu. Usiadłam na łóżku, na której była jasna biała pościel z czerwonymi płatkami róż. Do pokoju wszedł Piotrek
Momentalnie rzuciłam mu się na szyję i obdarowałam pocałunkiem, który odwzajemnił.
- Dziękuję! Wiedziałeś, że nie chce hucznej imprezy!
- Czytam w twoich myślach.
- To już jest potwierdzone.
- Od dzieciństwa.
- Kocham Cię.
- Ja bardziej.
- Nie, ja.
Nasze przedrzeźnianie nie miało końca. Byłam zmęczona, nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się na ramieniu Piotrka, pewnie było mu niewygodnie.  Nie chciałam go budzić, dlatego nie wstawałam z łóżka aby zrobić śniadanie, nie byłam jeszcze głodna. Słodko spał, nie wiem czemu, ale uśmiechał się przez sen i coś mamrotał. Po godzinie leżenia miałam już dosyć musiałam go obudzić.
- Ej, Piotrek wstawaj ! - byłam jeszcze spokojna.
- Jeszcze chwilunia. - przewracał się z boku na bok.
- Wstawaj! - wydarłam mu się prosto do ucha, tak mocno, że spadł z łóżka.
- Ała, ty morderyczyni, zdrajca, oszukista! - poleciały wyzwiska ze złym szykiem językowym, ale co tam.
- Oszukista?! hahahahahha.
- Też Cię kocham, daj mi buzi. - wystawiał tak słodko usta.
- Hahaha, za co ?
- Za to, że po prostu jestem tu, z tobą. - zaczał wskazywać palcem.
- Haha. Jesteś chory!
- Wiem. Przykre to strasznie, nie?
- Bardzo.
Poczułam jego oddech na mojej szyi, następnie ta chwila nie trwała długo , ponieważ przeniosło się to na usta, ten pocałunek zresztą jak zawsze odwzajemniłam.
- Chodź na śniadanie.
- Nie jestem głodna.
- Jak to nie jesteś głodna? - zapytał ze zdziwieniem.
- Musisz jeść. - bardzo mocno mi to oznajmił.
- Dobra, dobra. Robimy pizze?
- Na śniadanie?! - lekkie zdziwko z jego strony.
-  Panna Julia, na śniadanie pizze? A kto parę miesięcy wcześniej odżywiał się zdrowo. hahahahahahahahha.
- Kotku, nie chcę cię martwić, ale jest godzina 13 w południe. Twój sezon się skończył, jest zimno i chce pizze, a potem na sanki!
- Jak sobie życzysz, zadzwonić po resztę.
- No raczej, z Tobą to ja nie wytrzymam całego dnia. - pocałowałam go w czubek noska.

*dwie godziny później*
Robienie pizzy było złym pomysłem, nikt nie chciał wiedzieć jak wyglądała moja kuchnia. Cieszę się, że rodziców nie było w domu bo chyba by się przeżegnali. Ściany były no prawie całe od mąki, moja twarz?! Bez komentarza, tak samo Piotrka. Poszłam się wykąpać w tym czasie, gdy Piotrek ogarniał kuchnię i resztę. ubrałam się uczesałam włosy i zeszłam na dół. Wymieniliśmy się rolami.
Ja natomiast musiałam wyciągnąć pizze i poczekać na mojego chłopaka. Lekko mi się zakręciło w głowie i usiadłam, wzięłam leki. Zdążyłam się otrząsnąć zanim on wróci. Zjedliśmy pizze i pojechaliśmy w umówione miejsce z przyjaciółmi.
Dojechaliśmy na jakieś miejsce za lasem, była tam wielka górka. Wszyscy jak dzieci się cieszyliśmy, było dużo aniołków czy tam diabełków na śniegu, sporo zjeżdżania. Zrobiliśmy kulig taki mini. Przemo prowadził auto, a Magic Kasia, Zosia, Ja i Piotrek siedzieliśmy na sankach. Było wiele śmiechu, Przemo robił takie zakręty dosyć ostre, dobrze wiedział, że na samym końcu "węża" siedzą Magic z Piterem, zrobił on po to, żeby ich z tych sanek zwalić. Tak też się stało. Obydwoje wlecieli w jakąś śnieżną zaspę.
- Piotrek żyjesz? - podbiegłam do niego, wyciągając rękę.
Natomiast ten debil, pociągnął mnie za rękę i wleciałam na niego.
- Teraz już tak.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Nie tak publicznie! - krzyczał Magic.
- Zamknij mordkę! - krzyknęłam.
- Co mam zamknąć? Nie usłyszałem?
- Buźkę, proszę cię, żebyś przymknął tą swoją buźkę najsłodszą.
- I tak ma być!
- Ekkhhheemmm, ja tu jestem ! - Piotrek poczuł się zazdrosny. - powiedział.
- Olabogaaaaaaaa!  Z kim ja żyję ?! Grrrr.
Po paru godzinnej wyprawie udaliśmy się do domu, dawno tak dobrze się nie bawiłam ostatnie kilka tygodni było dla mnie straszne. Ciągły stres, niepewność i co jeszcze?
Kasia z Janosiem pojechali do Tarnowa, Zosia do swojego domu koło Tarnowa, Przemo z Piotrkiem odwieźli mnie do domu. Czule się pożegnałam z Piotrkiem.
- Już nie mogę na to patrzeć ! - krzyczał i trąbił oburzony Przemek.
- Już ci go oddaje.
Dokończyliśmy swój pocałunek i w końcu pozwoliłam mu pojechać.
Wchodząc do domu rodzice zawołali mnie do swojego pokoju i mieli dla mnie niespodziankę! Bardzo się ucieszyłam ! ;)