Moi
drodzy! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale albo byłam chora i nie
miałam sil nic dodać albo miałam zbyt dużo nauki. Obiecuję, że następny
rozdział będzie w piątek i sobotę. Dziękuję za komentarze i oglądalność.
Buziaki!;)
Wczorajszy dzień u rodziców
Piotrka i Przemka spędziliśmy bardzo miło. Było bardzo dużo śmiechu, zabawy i
no oczywiście opowiadanie wersji Przemka jak było na parapetówce, oczywiście
jak się upił to nie powiedział tego, ale to tak na marginesie. Już dziś miałam dostać chemię, musiałam
jechać do szpitala na parę godzin, towarzyszył mi oczywiście Piotrek. Nie
chciałam, żeby rodzice jechali wolałam ten ostatni dzień spędzić z nim,
ponieważ jutro jechał już na obóz. Gdzie nie będzie jego aż tydzień, nie wiem
jak to wytrzymam.
- To co jedziemy? – zapytał Piotrek.
-Jeśli musimy.
- Nie marudź mi tu.
- Oczywiście Panie Kapitanie! – zażartowałam.
Dojechaliśmy na parking przed szpitalem, wysiadłam z auta
zatrzaskując drzwi i udaliśmy się na sale gdzie miałam dostać chemie.
- Dzień Doberek! – żartował doktor.
- Dzień Dobry, a Panu jak zawsze się trzymają żarty.
- Pewnie, uwielbiam czasem sobie pożartować.
- Dobra siadaj, tam. – pokazał palcem na łóżko szpitalne. –
Zaraz przyjdzie pielegniarka –dodał.
-Dobrze, dobrze. Piotrek?- nie pewnie zapytałam mojego
chłopaka.
- Tak?
- Jesteś pewien, że chcesz tu ze mną być. Mogą tu być
nieprzewidziane skutki.
- Pewnie, że chcę!
Lekarze podłączyli mi chemię godzina, dwie, trzy.
- No i ostatnie kropelki! – powiedziałam.
Godzina, dwie, trzy … Nawet dobrze zniosłam to, oprócz paru
wymiotów. Byłam bardzo zmęczona.
Z Piotrkiem postanowiliśmy pojechać do domu i go spakować.
*godzinę później*
- Hahhahaha, Piotrek nie rzucaj tymi ubraniami !
- No ty jesteś głupia jakaś. Jak ja tego nie wezmę ze sobą!
- No ty debilu, w tym Ci będzie cieplej.
- No ty chyba nie normalna, jak to było modne przed
dinozaurami.
- I dogadaj się tu z takim – powiedziałam głośno, unosząc obie ręce w powietrze.
- C-c-co ty powiedziałaś?
- chyba udawał, że tego nie słyszał.
- A nic, nic.
Oczywiście jak zawsze mogłam się tego spodziewać, zaczął mnie
łaskotać, a ja musiałam po całym domu uciekać.
- Piotrek, błagam! Puść mnie!
- Co będę z tego miał ? – złowieszczo spojrzał na mnie.
- Cokolwiek chcesz, puść!!!!
- Okej, wymyśle coś jeszcze dzisiaj!
- Dobra, dobra! Puść mnie! – po czym pocałował mnie w usta.
- Idę do kuchni, po wodę.
- Okej, będę w sypialni.
Poszłam do kuchni, praktycznie było już ciemno, więc
chciałam zasłonić rolety.. Jedna rzecz przykuła moją uwagę ktoś się ruszał w
naszym ogrodzie. Wpatrywałam się dość długo w to miejsce.
- Piotrek !!!! – krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam..
zamarłam.
- Co się dzieje?
- Chodź szybko!!!
- Co jest? – zapytał ze zdziwieniem, że go tak szybko
wolałam.
- Patrz! Tam! – wskazywałam palcem w to miejsce.
- Ale tam kochanie nic nie ma. – objął mnie jedną ręką w
tali.
- Tam coś stało, ruszało się. Naprawdę!
- Kochanie, jesteś zmęczona. Wydawało Ci się. – powiedział,
po czym pocałował mnie w policzek.
- Być może.
- Chodźmy się pakować. – powiedział.
Coś dziwne to było, ale to może rzeczywiście tylko
zmęczenie, zwidy na pewno!
Dzień już minął bardzo szybko, nawet się nie obejrzałam już
była bardzo późna pora.
Poszłam szybko pod prysznic, ciepłe krople wody spływały mi
po ciele. Czasem jeden ciepły prysznic, a pozwala zapomnieć o otaczających
ludzi problemach.
*w tym samym czasie-
Piotrek*
-No kurde, mówię Ci Przemek!
…
- To był On, nie wiem jak i skąd się tu wziął. – byłem zdenerwowany.
…
- No widziała kogoś w ogrodzie.
…
- Stary, nas nie będzie przez tydzień. Dobrze, wiesz w jakim
ona jest stanie.
…
- Dobra, rano będę. Spróbuje ja namówić, żeby pojechała na
tydzień do rodziców.
Nie będzie mnie przez tydzień, nie wiadomo co ten idiota zrobi….
*Julia*
Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam do pokoju po piżamę.
Zauważyłam, że Piotrek siedzi na fejsie i patrzy na zdjęcia jakiegoś nie
znanego mi człowieka.
- Ej, kochanie kto to? – zapytał.
- Nie, nikt… Kolega. – energicznie zamknął laptopa.
- Ummmm, okej – odpowiedziałam, mrucząc pod nosem.
Podeszłam do szafy, wybierając ciuchy, w których będę spała,
poczułam ręce na mojej talii i ciepło na szyi, odwróciłam się po czym namiętnie
go pocałowałam.
- Nie będzie Ciebie przez tydzień, będę tęsknić –
powiedziałam szeptem do ucha.
- Ja tez, nawet nie wiesz jak bardzo. Słuchaj kochanie, a
może byś pojechała do swoich rodziców?
- Dlaczego miałabym tam jechać? Przecież jestem dorosła,
mogę spędzić dni w domu. Pouczę się do matury.
- No, ale wiesz tam będę rodzice i gdyby coś się działo to
będą.
- Nie widzę takiej potrzeby, nie jestem jakoś
katastroficznie chora. Zrozumiecie to kiedyś! – uniosłam dość głośno głos, po
czym wyszłam z pokoju wracając z powrotem do łazienki.
- Kochanie, przepraszam nie chciałem, przepraszam – Piotrek,
stał za drzwiami i pukał cały czas, nei mogłam patrzeć jak się smuci, tak mi go
było żal, że zrezygnowałam i otworzyłam.
- Nie chciałem, przepraszam. Chciałem, żebyś była
bezpieczna.
- To ja przepraszam. Wiem i doceniam to, ale nic mi nie
będzie. Kocham Cię, wiesz o tym prawda?
- Wiem głupcze.
*następnego dnia-rano*
- Kochanie, wstawaj!
- Hmmmm, zaraz. Która godzina?
- Zaraz jadę, chłopaki już są na dole.
- Co?!?!?! – energicznie wstałam z łóżka i popatrzyłam na
zegarek.
- Piotrek ! Uduszę Cię! Jedziesz dopiero za dwie godziny.
- hihihihi – śmiał się cicho zza drzwi. – Ale robisz bardzo
dobre tosty –dodał.
- Wybaczam!
- Cieszę się!
- Łazienka moja !
- Moja!
- Nie, moja! – oboje krzyczeliśmy, ścigając się kto pierwszy
dotrze do drzwi łazienki.
- Haha, moja.
- Byliśmy równo. Oznacza to, że razem się myjemy.
- Dobra.
Hahaha, oczywiście nasze wspólne mycie wyglądało tak, że gdy
ja myłam zęby to on brudził mnie pastą i chcąc nie chcąc byłam cała brudna od
pasty na twarzy.
- Pawlicki!!!! Ostatni raz jesteśmy wspólnie w łazience!
- A co jeśli… - musnął moje usta.
- Nie przekonasz mnie buziaczkiem.
- Tez Cię kocham, bardzo – lekko o odepchnęłam i udałam się
do kuchni.
*godzinę później*
Piotrek odwiózł mnie do mojej mamy i taty. Stwierdziłam, że
noc spędzę u rodziców, żeby Piotrek się tak nie martwił.
- Dobra, dobra gołąbeczki.
- Muszę iść już..
- No idź, idź.
- Co mnie wyganiasz?!?! Pffff, ranisz mnie.
- Hahaha – przyciągnęłam go do siebie i namiętnie
pocałowałam.
- Mmmm. Kocham Cię!
- Ja Ciebie też. Dzwoń codziennie.
- Będę, obiecuję.
Resztę dnia spędziłam rodzinnie, oglądaliśmy filmy, śmialiśmy
się jak zawsze, graliśmy w gry co mnie bardzo zdziwiło. Wieczorem natomiast udaliśmy
się na spacer po mieście….
- Bardzo tu ładnie – powiedział tata.
- Też mi się tak wydaje, żołnierzu!
- Marsz do przodu!
-Tak jest! – dałam znak jako prawdziwy żołnierz unosząc dwa
palce ku górze.
Gdy wróciliśmy do domu poszłam się wykąpać i położyłam się,
zasypiając poczułam wibrację dobiegające z mojego telefonu. Jeden od Magdy
drugi od Piotrka.
Piotrek:
Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Ja już padam, a to dopiero
pierwszy dzień. Kocham Cię i dobranoc. Jutro się odezwę.
Ja:
Wszystko w porządku, jutro jadę do domu. Trzymaj się! Kocham!
Następny był od Magdy, że jutro wpadnie na noc. Ucieszyłam się,
przynajmniej nie będę sama
*tymczasem u Piotrka*
- Nie wiem, Magda do niej przyjeżdża.
- Nic nie będzie, debilu! Jak ten człowiek już o tobie
zapomniał – odpowiedział Przemo.
- No oby. Stary chodźmy spać już.
-Dobra idę do siebie, narka.
- Narka.
Długo się wierciłem nie mogąc zasnąć… Dopiero nad ranem zasnąłem.
*Julia*
To dziś przyjeżdża Kasia, nie mogę się doczekać, zaraz tata
odwozi mnie do domu. Cisza i spokój to co kocham!
- Tato! Czekam na dole.
- Dobre, córeczko!
- Pamiętaj, gdyby coś się stało to dzwoń z tatą będzie
szybko u Ciebie – przytuliła mnie bardzo mocno mama.
- Dobrze, będę pamiętać.
- Jedziemy? – zapytał tata.
- Tak, oczywiście –grzecznie odpowiedziałam, wsiadając do
samochodu i zatrzaskując drzwi.
- Powiedz mi córciu, co tam u Ciebie?
- Dobrze, dobrze tato. Pytasz już po raz setny.
Droga do domu nie była z byt daleka, parę kilometrów i byliśmy
na miejscu.
- Dziękuję za podwiezienie – przytuliłam tatę i udałam się
do domu.
- Nie ma za co –krzyczał z auta.
Weszłam do domu, rozebrałam się i udałam się przed tv z
książkami, niby miałam się uczyć, ale niebyt mi to wychodziło. Czekałam na
Magdę, było już późno…
Nagle ktoś wybił szybę kamieniem w naszym pokoju gościnnym.
Zamarłam……